Obudziła mnie wierszem. (Palec pod budkę, kto rozpoznaje, cóż to za poema).
Kuka, gaga pan Kikaki:
"Dzie są momo okukaki?"
Kuka w pupak i w suducie.
W papim bubu, w lewym bubu.
Juś popipi gagoł gigać.
Juś popopo gałoł gigać.
Gaga... kakał! Okakało sie,
Że je miał na papak nosie.*
Wieczorem wyszło na jaw, że było to proroctwo. Musiałam bowiem przeszukać cały dom, by znaleźć tego wszawego padalca, Pana Pikusia, ukochanego pluszaka Wiktorii. Zajrzałam do kufrów z zabawkami, pod łóżka i wózki, za kanapę, pod stoły, na krzesła, do szafek i szuflad, pralki i piekarnika. Sytuacja była dramatyczna - minuty leciały, Niemcy i Ghana zawzięcie biegali po boisku, ja biegałam po domu...
I czy Wy też tak macie, że za każdym razem, gdy musicie odnieść dzieci do sypialni, zanieść im wody, donieść smoczek, poprawić kołderkę, pomóc włożyć skarpetki, zamontować szczebelki przy łóżeczku, podrzucić Kubusia Puchatka, Prosiaczka i tych cholernych Panów Pikusiów, to zawsze wtedy komentatorzy meczu podnoszą głos, wszczynają raban i sugerują, jakoby własnie miał paść gol? Doprawdy, wielce to irytujące.
Na marginesie, albo i nie, należy odnotować w królewskich kronikach, że oto monarchinie obejrzały pierwszy mecz. Ciocia Tita ucieszy się zapewne, że padło na Die Nationalelf. Ja tam bym wolała, by zaczęły edukację od La Furia Roja, ale jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Jedno muszę przyznać - wieczorna kasza została przy tych Niemcach zeżarta błyskawicznie.
Ach, i królowa Wiktoria zaczęła śpiewać po angielsku. Brzmi to tak: "A baaabooo bak! A baaabooo bak! A baaabooo bak! a baaabooo bak!" Że co? Że niby co to za angielskie słowa? Ależ. "And then it goes back. And then it goes back. And then it goes back. And then it goes back". Piosenka o chłopcach, co grają w piłkę wciąż jest na fali. Elżbieta dorzuca do niej chórkowe wstawki "Ooooo wooo, oh oh oh oh oh, oooooo".
* U nas obowiązuje następująca wersja, różniąca się nieznacznie od oryginału:
Szuka, biega pan Hilary:
"Gdzie są moje okulary?"
Szuka w palcie i w surducie.
W prawym bucie, w lewym bucie.
Już policję** zaczął wzywać,
Już podłogę zaczął zrywać.
Nagle... znalazł! Okazało się,
Że je miał na własnym nosie.
(A tak chojraczę zapisem z lekka stenograficznym, bom nagrała królową na dyktafon, o! Miesiąc czatowałam, żeby uwiecznić, jak śpiewa "Piechotą do lata" Bajmu, bo śpiewa naprawdę ujmująco. Bajmu nie złapałam, ale chociaż Hilary wpadł w sidła).
** Poprawiam, że milicję, ale królowa nie ogarnia tematu. Na razie.
Wiedziałam już po słowach: "Dzie są momo okukaki?" :-).
OdpowiedzUsuńZa mną chodzi, żeby nagrać, jak babcia czyta wiersze Miłosza, ale ciągle nie mogę się do tego zabrać.
"Poprawić kołderkę" powiadasz... ;-)
No ba! Bo kołderka nie może odkrywać stópek. A babci jak trzeba poprawiać? :) Nagrywaj tego Miłosza, byle chyżo!
UsuńU nas w nakrywaniu przodują "plecki", szczególnie "na dole" i wyżej "koło łeba". Stópki sama zakopuje, więc występują sporadycznie :).
OdpowiedzUsuńMuszę ogarnąć się z tym Miłoszem, bo tutejszy PUP chce mnie wysłać do pracy jako stażystę. Brrr. Dowiem się jutro, czy będę musiała porzucić domowe ognisko.
O jej! Powodzenia! Tylko nie daj się wkręcić w pracę pt. "zrobi pani staż (za darmo), a potem zobaczymy..." bo najczęściej w takich przypadkach stażysta widzi drzwi wyjściowe :(
Usuń