czwartek, 18 czerwca 2015

Jak skutecznie popełnić samobójstwo?

Zacznijmy od tego, że próbowałam.

Było to w czasach, gdy internet był towarem luksusowym, nie mogłam więc wpisać w google hasła "Jak się zabić?" Plan układałam w głowie. Raz po raz. I znów od nowa. Żaden sposób nie wydawał się idealny. Jak zabić się bezboleśnie? Szybko i skutecznie?

Miałam wtedy siedemnaście lat.

Życie było bez sensu. Może i bez jakiś wielkich dramatów, ale. Ciągle coś nie tak. Bo wieczne konflikty z domownikami. Bo każdy kolejny chłopak to kolejna pomyłka. Bo w szkole też do bani. I wszystko takie banalne, nijakie, szarobure, a ja zawsze z boku, poza nurtem. Zawsze sama.

Dzień wybrałam przypadkowo. Po prostu czułam, że ani jednego więcej nie wytrzymam. Na przerwie między polskim a fizyką łyknęłam garść tabletek. Wiedziałam, że odpowiednio zadziałają - poprzedniego wieczora zrobiłam próbę generalną.

Udałoby mi się, gdyby nie Dwoje Takich.

Najpierw On połasił się na jedną z moich tabletek. Zwyczajnie wziął i połknął część precyzyjnie odmierzonej dawki. Później Ona, gdy zauważyła, że rwie mi się film, zawlokła mnie do pielęgniarki. A potem, gdy erka na sygnale wiozła mnie do szpitala, biegła za karetką, żeby być przy mnie, gdy się ocknę.

Tego dnia zaczęło do mnie docierać, że jednak mam przy sobie przyjaciół "na zabój".

Oczywiście życie nie zmieniło się ot tak, na pstryk. Gardło po płukaniu żołądka bolało przez bite dwa tygodnie. Mama bała się wypuścić mnie z domu choćby na spacer po osiedlu. Śpiew ptaków nadal irytował.

Ale.

Osiemnaście dni później poznałam mojego męża. Znalazłam nowe pasje, skończyłam studia, zdobyłam dwa zawody, urodziłam gromadkę dzieci. Może to wszystko takie banalne, ale jakże jestem szczęśliwa!

Gdy przestałam szukać Świętego Graala, odkryłam, że codziennie rano piję z niego kawę. Że all we need is love, jak śpiewali kiedyś pewni grzywiaści panowie. I że zawsze gdzieś w pobliżu są ludzie, którym na nas zależy.

Ten jeden, który zakosił mi tabletkę, mówił, że najważniejsze, to móc z kimś porozmawiać. Że to pierwszy krok. Jeśli myślisz o samobójstwie, czujesz, że życie cię przerasta, że masz wszystkiego dość - proszę, porozmawiaj z ludźmi, którzy chcą ci pomóc.

116 123 – Telefon zaufania dla osób dorosłych w kryzysie emocjonalnym
22 425 98 48 – Telefoniczna pierwsza pomoc psychologiczna
116 111 – Telefon zaufania dla dzieci i młodzieży
801 120 002 – Ogólnopolski telefon dla ofiar przemocy w rodzinie „Niebieska Linia”
800 112 800 – „Telefon Nadziei” dla kobiet w ciąży i matek w trudnej sytuacji życiowej.



Wpis w ramach akcji „Stop samobójstwom!”.

9 komentarzy:

  1. Alleluja! Ciekawy, wciągający post. Mocny, mający siłę naprawczą i budujący.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, dziękuję. :) Errato, Ty też jak zawsze budująco!

      Usuń
  2. Dziekuje za podzielenie sie z nami tak intymnymi przeżyciami. Jako nastolatka tez często rozmyślam jak to zrobić, ale nigdy tego nie zrobiłam. Mój kuzyn niestety to zrobił, nie wytrzymał presji jaka koledzy ze szkoły na niego wywierali. To co sie dzieje w szkołach jest przerażajace. Chociaż, niestety, dorośli tez nie dają sobie rady i odbierają sobie życie. Jeden z kolegów z pracy odebrał sobie życie, drugi śmiertelnie chory walczy o życie. Cóż za ironia losu....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dojrzewanie to chyba najcięższy okres w (przedemerytalnym) życiu człowieka. Przetrwać je, tę presję środowiska, naciski rówieśników, oczekiwania rodziny, poukładać siebie i nie oszaleć przy tym to doprawdy wielka sztuka. Ale potem jest już z górki. Coco dżambo i do przodu.

      Usuń
  3. Jakbym czytała o sobie. A życie przecież jest takie piękne :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieje, ze nie bedziesz miec nic przeciwko temu, abym zabrala ten wpis do siebie?

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam nadzieje, ze nie bedziesz miec nic przeciwko temu, abym zabrala ten wpis do siebie?

    OdpowiedzUsuń

Ponoć milczenie jest złotem... ale w naszym królestwie preferujemy srebro. I gadulstwo :-)