czwartek, 2 lipca 2015

O decyzji


Ożenił się młodo - zapiszą kiedyś literaturoznawcy, konstruując biografię poety - a półtora roku po ślubie przyszło na świat ich pierwsze dziecko. Jego rówieśnicy kończyli wówczas studia i nieśmiało planowali pracę, zaręczyny i inne aspekty tzw. dorosłego życia, niewielkie mając jeszcze pojęcie o tym, jak ono będzie wyglądać.

Z okazji narodzin pierworodnego dziecięcia napisałam mu wiadomość. Że gratuluję, że buziaki dla żony i że jakie to uczucie zostać właśnie tatą? "Chrześcijanin jest ojcem od momentu poczęcia" - odpisał. Zapisałam sobie to zdanie w myślach, uznając, że tak właśnie jest.

To było osiem lat temu.

(...)

- Zalecam amniopunkcję lub test NIFTY, z tym, że testu NIFTY nie uznaje nasze ministerstwo, więc i tak trzeba zrobić amniopunkcję, żeby terminować ciążę - powiedziała lekarka, pochylając się nad monitorem.
- To nie wchodzi w grę - odparłam. A ona zesztywniała.

(...)
- A nie myślałaś, żeby... - osiedlowa kuma zawiesiła głos, nie mogąc się zdecydować, jak dokończyć zdanie. I czy je w ogóle dokańczać. Wyręczyłam ją więc.
- ... żeby zabić dziecko? A gdybyś dowiedziała się dziś, że twoja mama jest bardzo chora, zabiłabyś ją?
- Mamę? Nie!
- A Małgosię? - wskazałam na pląsającą obok nas czteroletnią dziewczynkę.
- Nie, ale Małgosia jest już duża. Skoro wiecie, że dziecko będzie chore...
- Nie wiemy. Jeśli tak, to znaczy, że będzie potrzebować więcej troski.
- Ja w takiej sytuacji w ogóle nie miałabym innego wyboru.
- Ja też nie mam. Właśnie o to chodzi, że tu nie ma niczego do wybierania. Poza imieniem.

(...)
Dwa dni później. Inne miejsce. Inna osiedlowa kuma. I znów:
- A nie rozważałaś aborcji?
- A gdyby Jaś jutro zachorował, zabiłabyś go?
- Nie, no co ty - odparła szybko, odruchowo szukając wzrokiem synka wśród grupy przedszkolaków.
- No właśnie. Dla mnie nie ma różnicy, czy człowiek ma trzy lata, czy trzy miesiące.
- Ja bym się chyba zdecydowała na aborcję.

Zadzwoniła po tygodniu.
- Wiesz, myślałam o tobie. Bardzo długo. I rozumiem twoją decyzję. Rozmawiałam z trzema przyjaciółkami - dwie są w ciąży, a trzecia bardzo chciałaby być. I uznałyśmy, że ciąża wszystko zmienia. Widziałam przecież na USG małego człowieka, no wiesz, ręce, nogi...
- Paznokcie - dodałam, przypominając sobie kilka scen z "Juno".

(...)
Dwadzieścia osiem tygodni później życie zagrało na nosie diagnostyce prenatalnej. Hannāh jest pełna łaski, pełna wdzięku, pełna zdrowia. A mówili, że najlepsze, na co możemy liczyć, to zespół Downa. Straszyli dziurami w sercu i nerkach. Wyszło na to, że szukali dziury w całym.

13 komentarzy:

  1. Bogu niech będą dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja zawsze uważałam, że czasem terminowanie ciąży jest lepszą decyzją... dopóki sama w tą ciążę nie zaszłam i w 6tygodniu nie poczułam strachu o życie mojego dziecka. Nie zarodka, tylko mojego dziecka!
    Nie chcę nikogo oceniać, daleka jestem od zakazu aborcji. Ale fakt-faktem, własna ciąża bardzo zmienia optykę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez tak kiedys sadzilam. I tak jak Tobie Twoja ciaza zmienila optyke, tak mnie - niemoznosc poczecia dziecka. Przez cale zycie uczymy sie pokory. Moe, powalilas mnie tym wpisem.:-*

      Usuń
    2. ale szczerze, ciągle nie wiem co zrobiłabym gdybym miała pewność, że moje dziecko urodzi się tak chore, że będzie wymagało ciągłej opieki i to nawet kiedy ja odejdę. To najbardziej przerażająca opcja w moim odczuciu - że zostanie samo, zdane na łaskę obcych.

      Usuń
    3. A ja tak sobie myślę, że nie ma się co martwić na zapas. Przez całą tę ciążę właśnie to robiłam - nie-martwiłam-się-na-zapas. Życie jest tak nieprzewidywalne!
      Jest taki tekst Arki Noego:
      "A teraz kiedy kładę się spać,
      myślę o dniu który mija.
      Dopiero się zaczął i minęła chwila
      a już swoją nitkę zwija.
      Widziałam dzisiaj radość i smutek,
      widziałam niezwykłe cuda.
      A jutro czeka tyle niespodzianek,
      jeśli obudzić się uda".
      Ten ostatni wers - "jeśli obudzić się uda" - brzmi bardzo mocno, gdy śpiewa go małe dziecko. Ale tak właśnie jest, nie wiemy, czy uda nam się jutro obudzić, więc nie ma się co przejmować :)

      A jestem taka hop do przodu, bo królowe przez całą tę ciążę ciągle śpiewały:
      Nie lękaj się, nie lękaj się, jestem przy tobie cały dzień!
      Albo:
      Można uciekać, można się bać. Można też zaufać i pokonać w sobie strach. Aaaa myyy chcemy być tacy, jak tych trzech. Kiedy widzieli ognisty piec, nie bali sieeeee, o nie!
      Oraz:
      Jeeeestem twój anioł stróż i nie opuszczę cię!
      :)

      Usuń
    4. fajnie z takimi Królowymi:)

      Usuń
  3. Ty to wiesz, jak człowiekowi z rana w łeb przywalić.

    Ja w końcu nie wytrzymam, wsiądę w pociąg i naprawdę na te pierogi do Ciebie przyjadę. Bo takich kum przy osiedlowej piaskownicy brakuje mi niezmiernie.

    Taka historia...
    Przeszło 30 lat temu pewnej parze lekarze zadali pytanie: "Czy to dziecko ma się urodzić?". Ona i on, zaskoczeni niedorzecznością (w ich mniemaniu) tego pytania, nie patrząc na siebie i w żaden sposób nie konsultując decyzji, równo odpowiedzieli "Tak!". Po porodzie dziecko dostało 10 pkt. w skali Apgar, a było tak dorodne, że do karmienia przynosiła je matce pielęgniarka niosąc je na dwóch rękach, a nie jak pozostałe noworodki po jednym na każdym ramieniu. Dziecko rosło, świadectwa z paskiem, nagrody książkowe, konkursy plastyczne i recytatorskie... Czasem ospa, czasem różyczka, zawsze stłuczone kolana. Jakoś tak normalnie. Teraz to dziecko ma już własne dziecko, coś tam pisze w internecie, bardzo lubi pierogi i, co ważne, nie choruje na mukowiscydozę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawie 30 lat temu moja mama też stanęła przed taką decyzją (w sumie obie zostałyśmy spisane na straty). Mogę się tylko cieszyć i być wdzięczna, że dla niej też nie było nic do wybierania - poza imieniem :). Świadomość, że mogło mnie nie być; fakt, że to nie jest oczywista oczywistość, że żyję, piszę i też lubię pierogi sprawia, że też inaczej patrzę na zabijanie nienarodzonych. To jest takie niezmazywalne "piętno". Trochę jak bycie ocalonym.

      Usuń
    2. Królewska kuchnia uprzejmie informuje, że na pierogi jak najbardziej zaprasza, ale obecnie posiada w swojej ofercie jedynie przysmaki garmażeryjne z pobliskiego targu. ;)

      Matko Wyluzuj, no przyjeżdżaj, przyjeżdżaj! Pogapisz się na te paluszki i stópki, to może szybciej się jakiś Drugorodny Bąbelek u Ciebie pojawi ;)

      Usuń
  4. Chyba Luxtorpeda z nową płytą mocno się wpisuje w tematykę...

    https://www.youtube.com/watch?v=GkMXP3IV6yE

    OdpowiedzUsuń
  5. Cieszę się, że o tym napisałaś na blogu. Ściskam Cię mocno i radośnie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten post napisałam jesienią tamtego roku, a potem czekałam kilka miesięcy, żeby móc dopisać ostatni akapit :)

      Usuń

Ponoć milczenie jest złotem... ale w naszym królestwie preferujemy srebro. I gadulstwo :-)