M&M, czyli o mamutach i Mundialach

Epoka lodowcowa trwa. Nie dajcie się zwieść pogodzie za oknem! Globalne zlodowacenie jest tuż za rogiem - przynajmniej według królowych.

Weekend upłynął nam na reprodukowaniu mamutów. Ponad trzydzieści okazałych przedstawicieli gatunku ciastolinus kolorowus przemaszerowało dziarsko po naszym stoliku kawowym. Królowa Wiktoria sprawowała osobistą pieczę nad projektem populacyjnym, zaś królowa Elżbieta dokładała wszelkich starań, by mamuty ostatecznie wyginęły.

(Przy dwudziestym futrzaku olśniło mnie, czemu moja babcia, która odchowała trzydzieścioro pięcioro dzieci, miała w domu posprzątane, wyprane, poprasowane i ugotowane. Otóż między innymi nie lepiła w sobotnie i niedzielne przedpołudnia prehistorycznych zwierząt).

Ale, ale. Zlodowacenie - zlodowaceniem, tymczasem mamy przecież Mundial! Królowe bywają łaskawe - ot, budzą się z płaczem w 89. minucie meczu otwarcia i zasypiają w minucie 90., na 20 sekund przed bramką.

Starsza monarchini wydaje dyspozycje budowania stadionów, młodsza szaleje z piłką przy nodze i domaga się podań od piłkarzy z TV.

Często widujemy się teraz z Shakirą, szczególnie królowa Wiktoria nalega na te spotkania. Mamo, wącz Łaka łaka - prosi po pińcet razy dziennie. Napiew o ploplach, co gają w pike, a potem łaka łaka, a potem Lego*. Jak widać, Wiki preferuje swój Mundial przedprenatalny.

Więc włączam.
Najpierw o chłopcach, co grają w piłkę...

...potem "Waka Waka"...

...i na końcu "Lego"

***

A Chuda i Asia ogłaszają konkurs - bardzo przyjemny i do tego pożyteczny! Książki można fajne wygrać i Mikołajkowi pomóc. Szczegóły znajdziecie na "Macierzyństwie bez lukru". Gorąco zapraszam do udziału w zabawie :)