sobota, 5 kwietnia 2014

Teleportacja

Plany - planami, a życie - życiem. Optymistyczne hasła "Będę przenosić z Onetu po trzy notki dziennie" potulnie zawinęłam w celofan zmęczenia.

Ileż to się człowiek musi naklikać, by mieć całą (blogową) przeszłość w jednym kawałku... Ażeby urozmaicić sobie tę żmudną robotę, złamałam schemat - od dziś pakuję notki od najstarszych licząc. Teleportowałam się więc do początku...

Rok 2013 był to dziwny rok, w którym rozmaite znaki na niebie i ziemi zwiastowały jakoweś klęski i nadzwyczajne zdarzenia. Współcześni kronikarze wspominają, iż z wiosny szarańcza w niesłychanej ilości wyroiła się z Dzikich Pól i zniszczyła zasiewy i trawy, co było przepowiednią napadów kolki. Latem zdarzyło się wielkie zaćmienie słońca, a wkrótce potem kometa pojawiła się na niebie. W Warszawie widywano też nad miastem mogiłę i krzyż ognisty w obłokach; odprawiano więc posty, co trudnym nie było, bo i tak nie miano czasu na nagotowanie i spożywanie strawy...

Ano właśnie. Czytam ja sobie te pierwsze posty i nadziwić się im nie mogę. Że takie krótkie (czyżbym czasu nie miała?), że takie prosto ciosane (czyżby zmęczenie osłabiało procesy myślowe?), że publikowane w środku dnia (jakież to rozrywki wypełniały mi czas wieczorami?).

Czytam. O nocnych pobudkach, o karmieniach co oka mgnienie, o całym tym wczesnoniemowlęcym zamieszaniu. I trochę temu nie daję wiary. Tak było? Naprawdę? W takim razie chyba coś mi się wyparło z pamięci.. Dobrze, że mam to na piśmie...

6 komentarzy:

  1. O tak, ja tez czytam siebie (rzadko, zazwyczaj jak czegos szukam na blogu) i uwierzyc nie moge...:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihi, wychodzi mi, że to powszechna przypadłość blogerów :)

      Usuń
  2. Ja dziś przeczytałam jakieś swoje dwa przypadkowe, stare posty i ręce załamałam. Nad sobą. Jak ja mogę takie rzeczy dawać ludziom do czytania? Mam coś takiego, że jak czytam samą siebie po długim czasie to zawsze jestem zaskoczona, że ja to napisałam. W dodatku czesto zaskoczona negatywnie - od razu widzę błędy, zgrzyty, braki w przecinkach, fatalny szyk zdania. Poza tym mgłabym nie rozpoznać własnego testu i w ogóle by mnie to nie zaskoczyło. Ale wolę nie czytać własnego blogu od początku, bo obawiam się, że zabrałabym się za zredagowanie każdego tekstu po kolei albo po kolei zaczęła usuwać posty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że przy okazji przerzucania tekstów znalazłam Twój pierwszy komentarz? Aż mi oczy zaszły łzami ze wzruszenia :)

      To chyba dobrze, że widzimy byki w starych postach, nie? Znaczy, że się wyrabiamy, nie? ;)

      Usuń
  3. :))) hihi...kiedy czasem zaglądam w swoje stare notki, też nie mogę uwierzyć, że ja to napisałam...:)))a jednak!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty, Pieprzu? Och, przecież Twój styl jest rozpoznawalny z kosmosu :))

      Usuń

Ponoć milczenie jest złotem... ale w naszym królestwie preferujemy srebro. I gadulstwo :-)