wtorek, 8 kwietnia 2014

Rodzina po przejściach

Nic nie zapowiadało aż takiej katastrofy.

Co prawda sobota zaczęła się od fajerwerków, ale sądziłam, że to tylko konsekwencje wyżłopania przez Wiktorię w piątkowy wieczór hektolitrów wody z emolientem. Tak też rzecz przedstawiałam starszej królowej. Że: kochanie, mama mówiła, nie pij wody z wanny, bo będzie boleć brzuszek. A starsza królowa, miotana torsjami, skwapliwie potwierdzała: Mama mumumu ne piij dudu, bo bebe bobo bubu, a Titi piij dudu dudu i bubu bobo. Zarządziłam jednoosobowy post i surowo nakazałam chodzenie w kapciach. (Bo cały piątek powtarzałam także: kochanie, załóż kapcie, bo dostaniesz kataru! i wystawnie sobie, że w sobotnie popołudnie Wikulisko zaczęło pociągać nosem).

Tak nam minął wieczór i poranek. Dzień pierwszy. A dnia drugiego, jakoś koło południa, poczułam mdłości. Ponieważ ani nie chleję wody z kąpieli, ani w ciąży nie jestem, wybitnie mi się te mdłości nie spodobały. Bo po pierwsze - psuły mi autorytet! To ja tu zasuwam córce teorie o szkodliwości wody w wannie, a następnego dnia sama padam ofiarą niewiadomoczego?! Zaś po drugie - jakże chorować przy dzieciach?

Po południu było już bardzo źle. Rzeczywistość mi się rwała, w głowie huczało, w brzuchu jeździło. Dzieci, wyczuwając, że mój koniec jest bliski, postanowiły spędzić nasze ostatnie wspólne chwile jak najbliżej mnie. Wiktoria co i rusz wchodziła mi na głowę (tę huczącą), Elunia co i rusz skakała mi po brzuchu (tym jeżdżącym), wołając Pa pa pa! (co miało oznaczać Patataj, a nie "papa" na Ostatnie Pożegnanie). O dwudziestej pierwszej urwał mi się film. Co jakiś czas przebijały mi się do świadomości jakieś dzikie pieśni, coś, że będzie, będzie zabawa, będzie się działo i znów nocy będzie mało, ale nie byłam do końca pewna, czy to sąsiad robi imprezę, czy może mam zwarcia na zwojach mózgowych.

Ocknęłam się tuż po północy. W samą porę, bo niedługo później przyszła kryska na Matyska... znaczy na Elutka i ukochanego chłopa. A w zasadzie kryski przychodziły na nich regularnie co pół godziny do piątej rano. Królowa Elżbieta przyjęła swe żołądkowe perturbacje z iście stoickim spokojem. Pozwalała się trzymać, czyścić, zmieniać gronostaje i piernaty, a po wszystkim znów zasypiała. I tak przez pół nocy. Za to królowa Wiktoria wykorzystywała każde zamieszanie, by domagać się: 1) wody, 2) Tupcia Chrupcia, 3) spania w łóżku rodziców. Zawsze w tej kolejności. Zawsze w szlochu i spazmie, i z Rejtanem. Tak minął wieczór i noc, dzień drugi.

Dzień trzeci panny zaczęły o ósmej rano. Żebyście mogli w pełni pojąć grozę sytuacji, muszę przyznać się do czegoś... niebywałego... Tak więc, khy, khy.. A, raz kozie śmierć. Może mnie nie ukamienujecie. Przeważnie wstajemy o dziesiątej. Pobudkę o ósmej, po dniu spędzonym nad muszlą niezupełnie morską i nocy przemielonej przez maszynkę mogę śmiało wliczyć w poczet wyrafinowanych mąk piekielnych. Że ja ten dzień przeżyłam, zakrawa na cud. Obijaliśmy się z ukochanym chłopem od ścian, smętnie pochlipywaliśmy kleik i snuliśmy się po domu jak cienie dni minionych. W tym czasie królowe tańczyły kankana, wdrapywały się na parapety, wchodziły na stoły, skakały po kanapie, jeździły na rowerze, bawiły się w berka i ćwiczyły fikołki na dywanie. Jeśli wcześniej wątpiłam jeszcze, że dzieci są wampirami energetycznymi, teraz mam na to niezbity dowód...



A żeby nie było, że tylko narzekam. Dzięki tym dwóm dniom agonii udało mi się zdobyć odpowiedź na jedno zajebiście, ale to zajebiście ważne pytanie: "Jak zrzucić zbędne kilogramy po ciąży?" A najlepiej - jak to zrobić bez uciążliwych ćwiczeń? Bez długotrwałych diet? Szybko i żeby efekt był natychmiastowy?
Odpowiedź jest prosta: Rotawirus.

8 komentarzy:

  1. Always look on the bright side of life:)
    To sie nazywa hardcore. Szybkiego powrotu do pełni sił;)
    Pozdrawiam
    Papola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, dzięki! Dziś już lepiej. Rota precz przegnany, zostało tylko zwyczajne, chroniczne zmęczenie, zwyczajne marudzenie ząbkującej Eluni, i zwyczajny katar u Wikula ;)

      Usuń
  2. Blog mi chyba też dostał jakiegoś rotawirusa (albo, co bardziej prawdopodobne, ja w agonii poklikałam w jakieś tajne przyciski), bo zaczął mi moderować komentarze! No coś takiego! To ja przez czterech dni trwałam w przekonaniu, że oto umieram, wzorem wielkich wieszczów, w całkowitym zapomnieniu świata, w opuszczeniu i tęsknocie ("Syn minie pismo, lecz ty wspomnisz wnuku!" czy jakoś tak...), a tu JESTEŚCIE! :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz małe feniksiątka, które szybko otrzepują piórka z popiołu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastanawiam się, czyżby to było to zbawienne działanie szczepionki na rota? Jeśli tak, warto było sprzedać swoją nerkę, by zaszczepić dzieci :)

      Usuń
    2. Trudno wyczuć. Może to też być wrodzona wola życia. U niektórych osobników osiąga ona niebotyczne rozmiary :). Ale może i szczepionka... Kto je tam wie ;)

      Usuń
  4. Ja na pewno nie ukamienuję za spanie do 10 :) bo sama często mam wrażenie, że mnie ludzie chcą zabić wzrokiem jak mówię, że wstałam o 10 czy 11 ;) że jakto tak młoda matka (w sensie młoda stażem rodzicielskim bo nie wiekiem - 30 na karku), a no tak to jak ma się fajnego męża co to od 8 urzęduje z berbeciem i żonie pozwala spać tyle ile potrzebuje - ze mnie typ sowy - nieważne o której pójdę spać 7 rano to środek nocy. Są też tego minusy - mąż pracuje popołudniami i wieczorami, często wraca późno w nocy więc od urodzenia kąpiel i układanie młodego do snu to moja działka :) żeby nie było, że mam aż za dobrze ;)

    Szybkiego powrotu do pełni sił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sowa pozdrawia sowę, hu-hu! :)
      Ja już przekonałam królowe do tego, że przed ósmą rano świat nie istnieje, a i o dziewiątej dzieje się niewiele. Wszystkie śpimy. Co prawda Elula czasem stara się przeforsować jakieś szalone pomysły pod hasłem "Wstańmy rano!", ale mam nadzieje, że niedługo z tego wyrośnie. Wiki zazwyczaj budzi się koło 9.30 i wyleguje się w łóżku, niechętna do wyściubiania nosa spod kołdry.
      A ostatnio wymyśliłyśmy nowy patent. Gdy dziewczyny się budzą, Wiki prosi, bym przeniosła Elę do jej łóżka. Panny tulą się, gilgoczą, karmią lalki i czytają książki, a ja mam czas na małą dosypkę. Och, trwaj, chwilo, jesteś piękna!

      Usuń

Ponoć milczenie jest złotem... ale w naszym królestwie preferujemy srebro. I gadulstwo :-)