czwartek, 27 lutego 2014

Pudło na Włocha

Zmęczona niedostępnością Niemców, zdecydowałam się na makaroniarza. A raczej na Chińczyka z włoskimi korzeniami. Wczoraj go zamówiłam, dziś pojechałyśmy po odbiór.

Plan był prosty. Wpakować Elunię w nosidło, a Wiki w kozaki. Dojść z pannami do metra. Przejechać dwie stacje. Przejść 200 metrów do sklepu. Kupić wózek. Tą samą drogą wrócić do domu - z Elą w nowym pojeździe i Wiktorią u mego boku. Poszłoby szybko i sprawnie, gdyby nie pudełko.

Tu dygresyjka. Trzymam w piwnicy pudła. Nie tylko po telewizorze czy komputerze, ale pudła maści wszelakiej. Po bliźniaczym wózku, łóżeczku turystycznym, jeździku, macie edukacyjnej, wielkim zestawie klocków Wadera, wiatrówce (strzelbie, nie ospie), suszarce do włosów, dwóch mikserach, sokowirówce, tosterze, maszynce do mielenia mięsa, dwóch patelniach, ramce na zdjęcia, sztucznej choince, ozdobach na nią i po trylionie innych popierdółek. 80% piwniczki zajmują kartony, których za nic nie pozwolę wyrzucić. Przeprowadzałam się już dość razy, by docenić korzyści płynące z trzymania na podorędziu oryginalnych opakowań na dorobek życia. Było więc dla mnie oczywiste, że pudło po wózku spacerowym dołączy do piwnicznej kolekcji. Koniec dygresyjki.

Zapytałam tedy sprzedawcę, czy byłby uprzejmy rozłożyć mi wózek. Był uprzejmy, rozłożył. I zapytał:
- A pudło już mogę wyrzucić?
- Nie, pudło też biorę.
Pan spojrzał na mnie jakoś tak dziwnie...
- Aaaa, przyjechała pani? Samochodem?
- Przyjechałam, metrem.
- To jak się pani zabierze? - zapytał nieco skołowany, popatrując na królowe. Ela właśnie wchodziła do kosza na zakupy, a Wiki robiła remanent na dziale z gondolami.
- Mniejszą wsadzę do wózka, starsza pójdzie obok.
- A pudło?
- A pudło zarzucę na plecy - odparłam uprzejmie. - Już nie takie rzeczy nosiłam - dodałam uspokajająco.
- To może ja pani dorobię taki uchwyt z taśmy, żeby było jak je nieść... - zaoferował sprzedawca.

Jak powiedział, tak i zrobił. Elegancko wyjechałyśmy ze sklepu - Elunia rozparta w nowym wehikule, ja i Wiki za sterami - przejęte, rozanielone, że, ach, nowy wózek! Jak cudownie się jedzie, jak lekko się prowadzi! Dojechałyśmy na stację metra, gdy zorientowałam się, że pudło zostało w sklepie. Biegiem po nie wróciłyśmy.

Z wózkiem, dwulatkiem i wielkim kartonem już nie szło się tak wspaniale.
- Uch! Uch! - sapałam. - Ależ to pudełko jest ciężkie! Nie mam siły go nieść!
- Titi ma gigi! Titi nieś!
- Chcesz je nieść? Ale ono jest naprawdę ciężkie. Uda się? Dasz radę? - pytałam, przekazując Wiktorii ładunek.

Wiki dała radę. Kroczyła dumna jak paw. Imaginujcie sobie: pudło o wymiarach 103x36x28 cm niesione przez dwulatkę. Jedną ręką! Żeby osłabić wrażenie rodzinnej patologiczności i wyzysku nieletnich przyoblekłam twarz w niewinny, lekko przygłupawy uśmiech.

Wikul pozwolił odebrać sobie skarb dopiero przy windzie na peron metra. Potem jeszcze zrobiłyśmy małe show przy wsiadaniu do wagonu... Ot, najpierw troszkę staranowałam ludzi wózkiem (To niebywałe, jak skrętne są te skrętne koła!), potem wózek nam się zablokował i utknął w połowie w wagonie, a w połowie poza nim, później Wiki bała się przeskoczyć nad dziurą między peronem a drzwiami. Gdy wreszcie władowałyśmy się do środka, przyfasoliłam w ludzi pudłem. Kiedy wysiadałyśmy, naród rzucił się nam do pomocy. Pewnie się bali, że znów oberwą.





11 komentarzy:

  1. Czy nie można było kartonu złożyć i umieścić w koszu pod wózkiem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W mikroskopijnym koszu pod wózkiem upchnęłam pokrowiec przeciwdeszczowy, osłonkę na nóżki i nosidło, w którym wiozłam Elunię do sklepu. Koszyki w spacerówkach parasolkach są małe. Bardziej pasuje do nich miano saszetki, niż kosza.

      Usuń
  2. errata - o takich wymiarach? Nie było pewnie szans. :) No i co Wikulek by robił?

    Moe - a zrób reklamę-niereklamę i zdradź co to za Włoch rodem z Chin? Bo ja też mam takiego Włocha rodem z Państwa Środka. Jeśli to ten sam - gratuluję wyboru bo jestem zachwycona tym dyliżansem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chicco Multiway Evo :) I co, taki sam?

      Usuń
    2. Ano nie. Ja powożę Peg Perego Pliko P3 (chyba lubię literkę P). Peany zachwytu na jego temat mogę wypisywać. :) Ale Evo też przez moment rozważałam. :)

      Usuń
    3. Peg Perego odpadł z dwóch powodów. Po pierwsze - cena. Parasolka jest nam potrzebna głównie do półgodzinnej drzemki na spacerze. Ela, gdy nie śpi, nie chce już siedzieć w wózku. Nie opłacało mi się płacić więcej niż 500 zł za legowisko na kółkach ;) A druga sprawa - w Peg Perego trochę za nisko są rączki. To Chicco ma je ciut wyżej i to ciut sprawia mi wielką różnicę.
      Ale PP znam dobrze, ma je królewski adorator - zacny wózek, o tak!

      Usuń
    4. No ja do PP uciekałam z gondoli, co to taka długa i obszerna, a jednak córci zaczęło być ciasno już po 4 miesiącach jeżdżenia. Skąd mogłam wiedzieć, że tatuś dziecka przekaże geny wysokiego wzrostu dziecku i że ujawni sie to przed pierwszymi zębami jeszcze? No nieprzewidywalne, prawda? No i śmigam PP od maja zeszłego roku, jest cudnie no. Ale u Ciebie rzeczywiście - na krótkie podjeżdżanie to bez sensu inwestycja by była.

      Usuń
    5. Wyrastanie z gondoli w czwartym miesiącu przerabialiśmy z Wikulkiem :) Miałam wtedy X-Landera XA, głęboko-spacerowego, więc po prostu zamieniłam w wózku "góry". Świetny wóz, czule go wspominam. Ale sprzedaliśmy go, żeby kupić czołg. A teraz nie chciałam już wracać do pojazdu z pełną rączką, bo sądzę, że Elunia przez lato tak się rozbiega, że jesienią w ogóle pożegnamy się z wózkiem. :) Zobaczymy, jak to Chicco nam się sprawdzi...

      Usuń
  3. Miałam dwa wózki tej firmy. Gondolę ze spacerówką chicco trio coś tam, a że chciałam jeszcze lżejszy i mniejszy to kupiłam liteway. I na prawdę mimo wielu różnych opinii z obu byłam zadowolona. Tego trio już nie mam, a liteway leży pod łóżkiem w sypialni i nie mam zamiaru go stamtąd ruszać. Znaczy mam jeden zamiar - przemyt do piwnicy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że nasz też się sprawdzi. Póki co musiałam schować go na taras, bo dziewczyny przez pół dnia próbowały go rozmontować na części pierwsze. Znaczy, że im też się podoba ;)

      Usuń
  4. A ja nie o wózkach, bo to temat-abstrakcja dla mnie. Ale robienie zadymy i taranowanie ludzi, gdzie się tylko da, to już brzmi znajomo... Upłakałam się więc serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń

Ponoć milczenie jest złotem... ale w naszym królestwie preferujemy srebro. I gadulstwo :-)