środa, 4 lutego 2015

O urywaniu filmu

Drugi trymestr czwartej ciąży nadszedł i minął. Cierpliwie czekałam na osławiony przez internety i amerykańskie podręczniki napływ energii, aż w okolicach osiemnastego czy dwudziestego tygodnia zdałam sobie sprawę, że odpowiedź na pytanie: "Kiedy będzie lepiej?" brzmi: "Już było...".

Czuję się jak bohaterka średniowiecznych literatur - tych fragmentów, jak to dusza z ciała wyleciała. Mój stan przytomności o poranku plasuje się gdzieś pomiędzy hasłami "śpiączka farmakologiczna" a "śmierć kliniczna". Przebudzenia są długie i ciężkie. Rzeczywistość rwie mi się niczym stary, szpulowy film.

Klatka pierwsza. Królowa Elżbieta przytyka swój nosek do mojego nochala "Mamusiu, wstajemy? Czi juś jest dzień?" Nie, kochanie, wracaj do łóżeczka. Powiedziałam to na głos, czy tylko w myślach?

Klatka druga. Ela w łóżeczku. Śpiewa "U babci jest słodko", zaraz obudzi Wiki...

Klatka trzecia. "Mamusiu, zasisiałam się" - melduje królowa Wiktoria. "Demi moe uban i pneś skody ge...try i skape..." - bełkoczę pod nosem. W niepojęty sposób Wiki dekoduje informację - zdejmuje mokre ubranie i przynosi z komody suche. O czym dowiaduję się dopiero, gdy (Klatka czwarta) prosi o pomoc w założeniu skarpet.

Klatka piąta. Królowe pląsają w przedpokoju. Kręcą piruety, wymachują rękami, podskakują, zarzucają nogi na sufit. "Mamo, baletujemy! Baletujemy!"

Klatka szósta. Ela. "Mamusiu, nie da się ułozić udadanki, bo Wiki zablała emelenty, a ja ich psecies baldzo potsebuję. Wikulka tsyma emelenty i podaje po jednym, a ja chce sama układać. I telas mi psiklo..." Zbyt gadatliwa ta dwulatka jak na ósmą rano.

Klatka siódma. Wikulek u wezgłowia.
- Mamo, gdzie jest riba młot?
- Jedna na dole, na lewo od Afryki, a druga nad Australią.

Klatka ósma. Wpadają do sypialni. W dłoniach dwumetrowe wieże z klocków, w oczach szaleństwo.
- Mamusiu, mamusiu - wołają jedna przez drugą - W salonie spadła lampa!
- Jaka lampa?
- Z sufitu! Spadła na dywan! Popsuła się! Lusałyśmy ją wiezami i spadła! - relacjonują, pękając z dumy.

Klatka dziewiąta. Ela przed moim nosem. "Mamusiu, Wikulka ma kupkę". W sekundę przytomnieję.
- Jak to kupkę? W majteczkach?
- Nie, w lące.
- W ręce?!
- Tak, Wikulka ma w lące kupkę emelentów od udadanki.
- Ach, znów układacie puzzle...

6 komentarzy:

  1. hahhahaahah nie wiedziałam że to tak komicznie z boku wygląda...miałam to samo ;)
    ale plus wielki dzięki temu ..młody usamodzielnił się ekspresowo :) Musiał sam bo mama ledwo żyła ;P Wysyłam moc energii :) :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Energia bardzo potrzebna! Musiałam odstawić czarną herbatę i kawę... teraz ciśnienie podnoszą mi już tylko cieci ;)

      Usuń
  2. "Lusałyśmy ją wiezami i spadła! " :-))))
    Czad. Trzymaj się Kochana!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wczoraj się dowiedziałam, że to właśnie o to ruszanie się chodziło. Królowe fascynuje wahadłowy ruch lamp. Pewnie najpierw zaklinały ją po wielokroć "Lampo, luś się!" (praktykowały to w Święta u rodziny), a gdy ta nadal się nie kwapiła do bujania, postanowiły same wprawić ją w ruch...

      W ogóle większość aktów wandalizmu jest u nich podszyte logiką. Ot, Ela niedawno wyrwała z książki kartkę. "Elu, czemu to zrobiłaś?" - zapytałam retorycznie. "Bo ja chciałam, zeby balonik poleciał tak wysoko, wysoko!" - odparła Elunia. Zerknęłam na kartkę - rzeczywiście, był na niej narysowany balonik...

      Usuń
  3. Komunikat o lampie zmroził mi krew w żyłach.... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihi! Mamy lampy z papieru ryżowego. Gdyby dziewczynki komunikowały, że je podpaliły, to insza inszość...

      Usuń

Ponoć milczenie jest złotem... ale w naszym królestwie preferujemy srebro. I gadulstwo :-)