poniedziałek, 16 lutego 2015

Ach, co to był za bal...

A wyglądało na to, że nie pójdziemy!

Najpierw, w sobotę, zaczęło śnieżyć. Padało przez trzy dni. Dzieciarnia wyległa z domostw i kto żyw, gnał z sankami na osiedlową górkę, by zakosztować białego szaleństwa. Elżbieta te jedyne trzy prawdziwie zimowe, otulone śniegiem dni przesiedziała w domu z trzydniówką. Jak nie urok, to sraczka, powiadają. Elżbiecie w przymusowym areszcie domowym towarzyszyła więc starsza królowa, uskarżająca się na... nie urok, tylko to drugie. No to po balu - pomyślałam.

Tymczasem już drugiego dnia królowym zaczęło wracać zdrowie, a trzeciego brykały po domu niby rącze gazele. Dnia czwartego i po śniegu za oknem, i po chorobach u dziewczynek nie pozostał nawet ślad. 

Na pytanie: "Za kogo chcecie się przebrać?" odpowiedź była tylko jedna. "Za klólewny!" Ha, czytanie Grimmów na coś się zdało*. Wyjęłam więc z kufrów stosowne gronostaje, odkurzyłam korony i zaczęłam wprowadzać królowe w zagadnienie od strony teoretycznej.

Na balu w Związku Kombatantów okazało się, że wszystkie dziewczynki były przebrane za królewny. Wiki i Ela były więc zachwycone.

Przez całe długie piętnaście minut tańczyły w pełnym rynsztunku - w koronach, ze skrzydłami. Potem Elżbieta zrzuciła skrzydła, zdjęła opaskę, odpruła od sukienki kokardę, a i samą kiecę próbowała z siebie ściągnąć. Wiki zaś pożyczyła od kogoś fioletową różdżkę, wygrzebała z kombatanckich szafek ciemnofioletowy kir, a złota koronę zamieniła na czarne uszy kota. Przy bioderkach przywiesiła sobie także dzwoneczki do tańca brzucha. Ach, tę Wiktorię to wiecznie do Indii ciągnie...







* Choć nieco się obawiałam, że Wiki zechce być wilkiem z Czerwonego Kapturka. Od kilku dni chodzi bowiem po domu i straszy, że nas połknie. Dodaje też, że mamy potem rozpruć jej brzuch. Na wszelki wypadek trzymam nożyczki pod kluczem...

6 komentarzy:

  1. Łaaał, dziewczynki prezentowały się naprawdę królewsko! I widać jakie zadowolone :-) Mój Wojtuś był batmanem. Wszystko, co batmańskie jest teraz trendy! Bluza, obrazki, nawet mama wydziergała batmana na szydełku ;-) Basia też jest fanką, muszę nabyć drugą bluzę ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. PS. Jak nie sraczka, to przemarsz wojsk.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przemarsz wojsk praktykujemy właśnie z mężem - oboje jesteśmy zagrypieni. Oczywiście królowe czekają, aż my wyzdrowiejemy i dopiero wtedy się zarażą. Teraz, gdy ja umieram, korzystają z życia i skaczą po meblach :)

      Usuń
  3. Przeczytałam Twojego bloga od deski do deski... I sama zapragnelam takiej fajnej zgrai w domu :-P co prawda mój synek ma dopiero 3miesiące a ja po porodzie powiedziałam NIGDY WIĘCEJ(!!!), ale kobieta zmienna jest :-P zobaczymy, poczekamy, może mi to przejdzie. Nie mniej, blog jest super, dziewczyny są super, a Ciebie podziwiam jak mama mamę :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihi, uważaj, Wiki miała trzy miesiące, gdy powiedziałam: "Może by tak drugie?" A po porodzie mówiłam przecież "Następnym razem niech mnie znieczulają i kroją!". Drugi poród przeważnie jest łatwiejszy (zwłaszcza w niewielkim odstępie czasu od poprzedniego). I polecam małą różnicę wieku miedzy rodzeństwem - to dla dzieci naprawdę fantastyczna sprawa! (Choć dzisiejszy post mówi troszeczkę co innego...) :)
      Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za miłe słowa :)

      Usuń

Ponoć milczenie jest złotem... ale w naszym królestwie preferujemy srebro. I gadulstwo :-)