niedziela, 28 grudnia 2014

Więcej, mocniej, teraz

Wszystko jest tym razem jakoś bardziej.

Mdłości większe niż kiedykolwiek. Ciężarna śpiączka zwala mnie z nóg od trzeciego tygodnia i jakoś nie myśli odpuścić. Skoki apetytu i napady pragnienia wprawiają w zdumienie. Nocne budzenie, duszności i bóle w krzyżu też uaktywniły się od razu z pełną mocą. A co!

I gdy już uda mi się przysnąć, między jedną pobudką, bo siku, drugą, bo Ela i trzecią, bo Wiki, mam sny. A raczej SNY. Takie maksymalnie ciążowe, barwne, wielowątkowe. Gotowe scenariusze do filmów grozy, brazylijskich tasiemców i poczciwych kryminałów.

Jeden o obozie jenieckim. Sowieckim. Byli wojskowi w mundurach z gwiazdami, drewniane baraki, druty kolczaste, pył, syf, głód i nędza. I byliśmy my, oficerowie knujący plan ucieczki. Potem jakoś mimochodem wyszło na jaw, że ci sowieccy żołnierze to jednak są kosmici, więc walka o wolność zyskała nowy, międzyplanetarny wymiar. Powstanie się udało, choć było ciężko. Broń zdobywaliśmy na wrogu lub łapaliśmy w ręce co popadnie. Ja rozwaliłam pięciu strażników dziecięcymi nożyczkami do paznokci, takimi z okrągłymi czubeczkami. Nie pytajcie o szczegóły. Powiem tylko, że było ciężko.

Drugi sen był o tym, że mój ukochany chłop znalazł sobie jaką małolatę. To mój stały sen ciążowy, więc stoicko przyjęłam go na klatę. Obyło się bez draki i łzawych scen. I nawet ładna była ta małolata, ma chłop gust, nie powiem.

Potem było jeszcze kilka efektownych zbrodni w afekcie, podróż transybirem i pobyt w rosyjskim szpitalu (chyba za dużo czytam o Wschodzie).

A później szliśmy sobie osiedlową aleją. Nocą. Bez dzieci. Wszak w snach wszystko jest możliwe. Szliśmy sobie, szliśmy, aż napatoczyliśmy się na wypadek samochodowy. Najpierw zobaczyłam na jezdni kobietę. Leżała na plecach, z nogami ustawionymi jak do akcji "o, już główkę widać". Kilka metrów przed nią stał wrak samochodu. W środku jeden ludź, pod autem drugi. Krzyknęłam do ukochanego, żeby leciał do tej rodzącej, sprawdził, czy przytomna i okrył ją kurtką, a sama podbiegłam do samochodu. Oceniłam stan poszkodowanych i wyjęłam telefon. Jakiś to był numer? - usiłowałam sobie przypomnieć. - 221? Nie... 121? Eh, to może na ten stary zadzwonię. Tylko 997 czy 999? Cholera! - gorączkowałam się, a tymczasem ludź pod autem wyraźnie się wykrwawiał, a ludź w aucie tracił przytomność. I wtedy, w tym śnie, przypomniałam sobie, że przecież Matka Ratownik miała u siebie taką ramkę z numerami alarmowymi. Odpowiedni rysunek stanął mi przed oczyma i już spokojnie wykręciłam numer na pogotowie, a potem nad wyraz rzeczowo objaśniłam, gdzie, co i jak. Koniec meldunku składałam już na jawie, ale bardzo starałam się nie budzić za szybko, bo chciałam poczekać na przyjazd karetki...

Wreszcie trafił się i sen proroczy. Otóż wyrwaliśmy się z ukochanym na pół dnia do Zakopca. (To zadziwiające, ileż my się nawojażujemy we dwoje w moich snach! Ciągle jakieś randki i wypady bez dzieci). Czasu mieliśmy mało, a dzień był wyjątkowo mglisty, w dodatku padało, uznaliśmy więc, że najlepsze, co możemy zrobić, to przejść Krupówkami pod kolejkę i wjechać na Gubałówkę, żeby choć przez ten deszcz i mgłę kawałek gór zobaczyć. Szliśmy więc dziarskim krokiem, ale nie wiedzieć czemu w górę ulicy, a nie w dół. Gdzieś na wysokości Staszica napatoczyła się na nas buda z rybami. Ale nie że pstrąg prosto z potoku, o nie. W budzie sprzedawano rybne burgery. Konkretnie ze śledzi. Normalnie przemielone, obtoczone w bułce i usmażone na rumiano. W piętnastu wariantach smakowych. Sobie kupiłam takie dla alergików (sprzedawczyni zapewniała, że są najświeższe i najlepsze dla kobiet w ciąży), a ukochanemu wybrałam wersję klasyczną, bo on nie lubi kulinarnych udziwnień. I tak sobie szliśmy tymi Krupówkami, pałaszując kotlety ze śledzi... To było w czwartek. Znaczy w czwartkowym śnie. Zachodzę w piątek na targ (a dzień był wyjątkowo mglisty, w dodatku padało), do takiego wozu z najlepszymi rybami w mieście, a tam pierwsza rzecz, która widzę, to kotlety rybne. Pytam więc ekspedientkę: "Z czego są te kotlety?". A ona na to: "Z dorsza i śledzia". No i jakże miałam ich nie kupić? Wbrew proroctwom postąpić?

23 komentarze:

  1. Trzymam kciuki, zeby mdlosci choc troche odpuscily I zeby wszystko szlo gladko:-) Fajnie tu bedzie czytac o kolejnym dzieciatku:-)Gratulacje ogromne i prosze nas tu jak najszybciej informowac o tym, czy to kolejna krolowa czy moze krol tym razem!:-) Buziaki!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mdłości odeszły już do historii... Jam już na półmetku :) Już niedługo, już za chwilkę wyjawię królewską płeć, tylko jeszcze czekam na Wasze wróżenie z fusów ;)

      Usuń
    2. To ja obstawiam kolejna dziewczynke!:-)

      Usuń
    3. Ja obstawiam początek męskiej linii. To znaczy, że będzie dziewczynka, bo ja się zawsze mylę.

      Usuń
    4. Hihi, niezłe te zakłady, całkiem niezłe ;)

      Asiu, ale jeśli (hipotetycznie mówię) to byłaby jednak dziewczynka, to znaczyłoby, że nie zawsze się mylisz, mówiąc, że zawsze się mylisz :)

      Usuń
  2. hahahah nio ja takich nie miałam :P za to wszytko inne tak ..łączę się w bólu niewygody ( na szczęście znany termin jej (niewygody) zakończenia ) , I czekam zniecierpliwiona czy to kolejna królowa czy może książę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, ciążowe niewygody, jakże szybko się o nich zapomina, gdy przychodzą niewygody połogu ;)

      Usuń
    2. A to fakt chociaż mnie na szczęście połóg oszczędził męki , był czasem rehabilitacji mojej psychiki ;)

      Usuń
    3. Szczęściaro, to ja Ci może dzieci na czas połogu podrzucę? Wówczas też miałabym możliwość rehabilitowania swojej psychiki :)

      Usuń
    4. A czy jest jeszcze jakaś dodatkowa opcja :D? Nie wiem czy z 5 dzieci moja psychika by nie ucierpiała zbytnio :)

      Usuń
    5. Sądzę, że przy piątce osiąga się zen ;)

      Usuń
  3. U mnie to druga ciąża i mdłości bardziej, samopoczucie bardziej, wszystko bardziej. Bo upały się przedłużały bez sensu na początku ciąży, na szczęście, finiszuję wkrótce, na szczęście bez upałów. Wszystko w sumie gorzej - bo i brak tylu snów, a tak chciałam znów te sny przeżywać! Uwielbiałam sny z pierwszej ciąży. Na szczęście, niewygody ciąży mijają niedługo po porodzie, a to szybko schodzi! :) Trzymam kciuki za trzeciego w kolejce do tronu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas nie ma kolejek - tron szeroki jak ława, zmieści się cała drużyna piłkarska (a na pewno siatkarska...) ;)
      Dobrego finiszu Ci życzę! Takiego rach-ciach i po krzyku :)

      Usuń
  4. Jakie to straszne!!! Jak ja mogłam być przez tyle czasu taka niedoinformowana??? Tylko kilka dni mnie tu nie było... I pomyśleć, że gdybym jednak została tydzień temu w Warszawie na noc, pewnie dowiedziałabym się osobiście :-(

    Tymczasem spóźniona, ale z ogromną radością, wzruszeniem wręcz, przyłączam się do licznych gratulacji. I proszę.
    Tylko nie Dajana!!!! ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no, brytyjską serię super imion już wykorzystaliśmy. (Choć Elżbieta to najczęściej występujące imię królowych i królewien... polskich!). Teraz czas na jakąś inną dynastię królewską, może Wazów, albo co...

      Usuń
  5. gratulacje!!!!! jakoś nie umiem czytać między wierszami i zgadywać, ale teraz już nie mam wątpliwości, że pora gratulować :-)
    podziwiam Cię!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iiii tam, trójka królewiątek to jeszcze (chyba) nie tak wiele :)

      Usuń
  6. Gratulacje!!! Kolejny członek rodziny królewskiej to ogromny powód do radości :))) Mam nadzieję, że postów będzie z tej okazji więcej, a nie mniej. Tak odwrotnie proporcjonalnie do ilości zajęć ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Że ja Ci się śniłam? Znaczy, że nasze numery alarmowe? I czy to znaczy, znaczy te ryby, że będzie królewicz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, co znaczą ryby... może że za mało DHA miałam w organizmie? :)

      Usuń
    2. Ja też nie wiem co znaczą ryby... no tak zagaduję no!!!

      Usuń
    3. Może na królewicza śnią się, dajmy na to, mintaje albo szproty? Bo śledzie to najwyraźniej na królową ;)

      Usuń

Ponoć milczenie jest złotem... ale w naszym królestwie preferujemy srebro. I gadulstwo :-)