wtorek, 12 sierpnia 2014

Pieśń ojczyźniana, pieśń królewska

Wieczorną modlitwą zawsze zajmował się tatuś. Niestetyż w wyniku totalnego zaharowywania się tatuś wraca obecnie do domu ciemną nocą i  nie zdąża na układanie królowych do łóżek. Jakiś czas temu przejęłam więc rytuał modłów. Wiktoria nie oponowała. Elżbieta - owszem.

Gdy tylko zaczynałam się z nimi modlić, Elunia uruchamiała tryb psot. Skakała w łóżeczku, śpiewała, nawoływała pluszaki, waliła czym popadnie w szczebelki, wygłaszała listę żądań, że wody, że na ręce, że nie spać, że podać koc, że przytrzymać koc... Z dnia na dzień królewskie prośby i groźby były coraz głośniejsze.

 - Elu, bąć cicho. Momimy się - upominała siostrę Wiktoria. Ja twardo trzymałam się metody "nie widzę cię, nie słyszę cię", licząc skrycie, że Ela pojmie nieskuteczność swoich działań i opamięta się. Minął tydzień, nim zrozumiałam, że moje nadzieje były płonne.

Nadszedł wreszcie taki dzień, w którym nie usłyszałam słów wypowiadanej przez siebie modlitwy. "O nie!" - zakrzyknęłam w duchu. - "Tak dalej być nie może!" I wytoczyłam ciężkie działo. Takie antykrzyżackie. Elżbieta zamilkła i zrobiła minę a la Ulrich von Jungingen, a ja spokojnie, ściszonym głosem, dokończyłam się z dziećmi modlić.

Następnego dnia odmówiłam pacierz z nowym, sprawdzonym dodatkiem. Modlitwie towarzyszyła cisza tak nabożna, że słuchać było oddechy dzieci.

A trzeciego dnia tatuś zdążył do domu w sam raz na kładzenie królowych do łóżek. Scedowałam więc na niego modlitwę i zwiałam do kuchni. Po chwili przyszedł do mnie:
- Nie wiem, o co chodzi... Wiki nie chce spać, tylko ciągle powtarza "A teraz, a teraz, a teraz..."
- A co odmówiłeś?
- Jak zawsze. Ojcze nasz i Aniele boży.
Aaaa, bo mamy teraz jeszcze jedną modlitwę! - wyjaśniłam ukochanemu i pognałam do sypialni. - Dziewczynki, a teraz! Bogurodzica dziewica, Bogiem sławiena Maryja; u twego Syna Gospodzina Matko Zwolena, Maryja! Zyszczy nam, spuści nam. Kyrieleison. Twego dziela Krzciciela, Bożycze, usłysz głosy, napełń myśli człowiecze. Słysz modlitwę, jąż nosimy, a dać raczy, jegoż prosimy: a na świecie zbożny pobyt, po żywocie rajski przebyt. Kyrieleison.

I proszę, skuteczna pod Grunwaldem, skuteczna w królewskiej sypialni.

11 komentarzy:

  1. Ale zaśpiewałaś jak polskie wojska pod Grunwaldem czy tylko od mówiłaś? :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie, nie, odmówiłam. Dla mnie Bogurodzica zawsze jest mówiona. Zresztą gdybym im tak tubalnie grzmotnęła wersję śpiewaną, to raczej by mi szybko potem nie zasnęły ;)

      Usuń
  2. Dżizas, czytając Ciebie poczułam znajomy skręt żołądka... hmm, czyżby ten sam, co przed maturą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czemu skrętem? W założeniu modlitwa ma powodować raczej rozluźnienie ;)))

      Usuń
  3. O padłam! jesteś wielka!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wiem... chyba się trochę wkopałam. Teraz nawet jeśli tata pomodli się z nimi, dziewczynki domagają się Bogurodzicy. A żebyś widziała, jak im się oczy świecą z ekscytacji! Jakie mają przejęte miny! :)

      Usuń
    2. Hmmm.... to może i ja spróbuję?

      Usuń
    3. Dajesz, dajesz! Co tak sama będę klepać ;)

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Fantastyczny pomysł!!!!! Czad :-))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety dziewczynki tak ochoczo włączyły "Bogurodzicę" w wieczorny rytuał, że przez kilka miesięcy byłam niezbędna przy modlitwach... W sumie więc dołożyłam sobie obowiązków :)

      Usuń

Ponoć milczenie jest złotem... ale w naszym królestwie preferujemy srebro. I gadulstwo :-)