środa, 7 maja 2014

Trzeci sezon

Wiosna, wiosna pełną gębą. Na ogródkach i pod trzepakami. Wiosna! Wesoło w czubie i w piętach, a najweselej na skrętach. Doprawdy, nie wiem, jak to przetrwam.

Te spojrzenia-gromienia, że królowe bez czapek. Bo przecież przy dziewiętnastu stopniach uszka się przeziębią, kark zlodowacieje, więc załóż czapkę skinie, niemowlaku, przedszkolaku i ty, zacna królowo jedna z drugą. A przy dwudziestu stopniach, o, przy dwudziestu stopniach to już bez mała pustynia wciąga nas od głowy do pięt, wypala oczy, suszy ciało i krew i trza się zabezpieczyć przed słońcem. Jakże jednak ubrać czapki, gdy korony na głowach?

Te wszystkie zagadywanki okołoosiedlowe. Że w samopas kaczuszki za matką kaczką biegną, a tu ulica tuż tuż, tylko o dziesięć sążni od nas! W dodatku na jednym z placyków już podprowadzili nam łopatkę do piachu. Wiktoria przypomina o tym za każdym razem, gdy mijamy jakikolwiek plac zabaw. A ominąć ich nie sposób.

W odległości trzech minut Elusiowego marszu od domu mamy trzy placyki. W drodze do biblioteki mijamy cztery inne. Przy Biedrze - placyk. W drodze do Biedry - placyk. Przy piekarni - placyk. W drodze do metra dwa placyki...

Ela nauczyła się o nie żebrać. Bardzo upierdliwie jej to wychodzi.
- Tam do Mamama? Tam do Mamama? - woła po dwieście razy dziennie.
- Nie, Elu, nie możemy teraz iść na plac zabaw do Marcinka.
- Tam do Mamama? Paapaa?
- I nie idziemy teraz na spacer.
- Tam do Mamama? - podchwytuje Wiktoria, a szelmowski uśmieszek wypełza jej na facjatę.
- Wiki, słyszałaś, co powiedziałam.
- Tam do Mamama? Tam do Mamama? Tam do Mamama? Tam do Mamama? - wołają jedna przez drugą...

A na każdym placyku ten piaseczek. Och, no żrą go, żrą. Czasem ręką, czasem łopatką, czasem łyżką do zupy. Albo kładą się na płask i zajadają prosto z gruntu. Techniki się zmieniają, meritum nie. Kumoszki kamienują mnie, matkę ze wszech miar wyrodną, wzrokiem, gdy tłumaczę: "Eluśka, przecież w zębach będzie ci zgrzytać". Eluśka widać lubi zgrzytanie. Oraz chrobotanie, bo kamienie też pogryza. I jeszcze korę drzewną - tak do botanicznego kompletu.

16 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Cały dzień o Tobie wczoraj myślałam! Bo jakże tu nie myśleć, gdy wkoło słyszy się ciągle: "Nie syp piaseczkiem. Nie syp piaseczkiem. Nie syp piaseczkiem..." :)
      Zgodnie z zasadą, że po drugiej stronie rzeki trawa jest zieleńsza, wyczekuję tęsknie lat, gdy dziewczyny będą już na tyle duże, żeby mogły same latać po placykach (oraz bazach i śmietnikach) ;)

      Usuń
  2. :-) na mnie też gromy lecą że Mania czapki nie nosi i .... rajstopek pod spodniami (!!!) :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rajstopki? Fuj! Nie wiem, czemu ludzie tak męczą dzieci. Przecież zakładanie rajstop pod spodnie to wymyślna tortura! Wszystko drapie, swędzi, ciągnie, tu uwiera, tam przeszkadza, a w ogóle to grzeje i po prostu wnerwia.

      Usuń
  3. o jak dobrze że na wsi dzieci hartują ;D nikt się nie czepia..moja bez czapy ( bo sciąga ) i rajtek , za to mokra od zabawy deszczówką w beczce i pełna błota ( od błota :) ) raj dla dziecka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli są jeszcze miejsca, gdzie ludzie nie traktują dzieci jak ostatnich egzemplarzy wymierającego gatunku? Tak trzymać! My też latamy po deszczu i babrzemy się w błocie ;)

      Usuń
  4. Ach, ja dzisiaj dziecku czapki nie założyłam. I jeszcze pozoliłam leżeć w piasku. Brzuchem w dół, bo tak latwiej próbować piasku. Oj tak, kamieni też. Ale już nie pozwoliłam, wydłubałam z buzi kamień. Ładne ząbki ma, to co ma sobie szkliwo porysować?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zabieram Eli kapsle po piwie i patyczki po lodach. Zęby i tak za kilka lat wymieni na lepszy model, więc jakoś przebolejemy porysowanie kamieniami ;)

      Usuń
  5. - A gdzie masz czapeczkę?
    - A Ty, babciu, gdzie masz czapeczkę? - odpowiedziałam za Syna własnej matce i na tym skończyliśmy serię głupich pytań ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihihi, stosuję ten sam chwyt w walce z babciną nadopiekuńczością ;)

      Usuń
  6. Moje sadziły ostatnio warzywa na działce u cioci. Później były głodne - nie zdążyłam krzyknąć żeby umyły ręce, kiedy zaczęły pochłaniać drożdżówki. Moje dziewczyny rzadko kiedy wracają czyste do domu... tekst z czapką/kurtką stosuję również u nas :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałabym Ci, jak często moje dzieci myją ręce, ale boję się, że mnie jutro odwiedzi Sanepid do spółki z opieką społeczną ;)

      Usuń
    2. Sądzę, że myją je tak samo często jak moje - jak sobie wymyślą zabawę w mycie rąk to ich z łazienki za nic nie wygonisz!

      Usuń
  7. Moja droga! Zamiast się denerwować zamień ten spacer w cudowny obiad na łonie natury . Popatrz co serwują nam luksusowe restauracje i sama spróbuj. Dziewczyny będą miały zabawę, a Ty nie będziesz musiała chodzic do sklepu. O oszczędnościach nie wspomnę!
    podwędzany piasek. 84 zł /sos z jałowca. 57 zł / pędy modrzewia niestety ceny nie podano. Znalazłam też : Swojski wężymord i palone siano. - na każdym placu zabaw znajdziesz tego sporo:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihi, w Wyborczej mówią o tym "pragnienie luksusu". Widać królowe ciągnie do królewskich smaków.
      Jeśli takie dania są wliczane w koszty utrzymania dziecka, to nie dziwię się, że większość ludzi mówi "Nas na dziecko nie stać..." ;)

      Usuń
  8. Hehe, a trawy nie je do kompletu? =D
    A komentarzami co do braku czapki się nie przejmuję, jako i Ty czynisz. Ciekawe, czemu nikt nie komentuje, że niemowlak w czapce zimowej i pod śpiworem, a na dworze wspomniane 20 stopni. Moja babcia mawiała "Dziecko też człowiek", czemu mam więc syna parzyć w rajstopach, skoro mnie jest idealnie w krótkim rękawku? Za karę, bo jest dzieckiem??
    Pozdrawiamy :-)

    OdpowiedzUsuń

Ponoć milczenie jest złotem... ale w naszym królestwie preferujemy srebro. I gadulstwo :-)