sobota, 24 maja 2014

Czapa

Z tymi czapkami to nie jest tak, że jestem zdeklarowaną antagonistką i prędzej wyciągnę kopyta, niż dziecku czapkę kupię. Nie, nie. Mamy tego ustrojstwa całą szufladę. Sęk w tym, że królowe nie chcą czapek nosić. Kapelusze to jeszcze, nawet chętnie, ale czapki? Phi, toż to się przecież na koronie nie zmieści! Jednakże nadchodzą takie chwile w życiu każdego młodego bobra, gdy czapa po prostu musi być. Bo jak nie, no to czapa, kaplica i grób.

Przyszły upały, więc w salonie zrobiła nam się prywatna sauna. Jeśli na dworze jest 30 stopni, u nas mamy na bank 35. Przy zasłoniętych storach, zamkniętych oknach i po całonocnym wietrzeniu. Uciekamy więc z dusznego domu na osiedlową włóczęgę. A skoro uciekamy w samo południe, to jednak ta czapeczka by się, prawda, przydała...

- Eluniu, chodź, przymierzę ci czapkę.
- Ne!
- Tak. Dziś pójdziesz na spacer w czapce.
- Ne!
- Tak, tak, tak. Czapka musi być.
- Elulu, pkapka mumu bić, bo jest uuuuu! - w sukurs idzie mi Wiktoria.
- Czapka musi być, ale nie dlatego, że jest zimno. Jest bardzo gorąco, słońce przypiekłoby wam główki. Dlatego musicie mieć dzisiaj czapki.
- Nie uuuu? Jest uff uff? - dopytuje zbita z tropu Wiki.
- Nie zimno. Gorąco. Dziś jest bardzo gorąco. Eluś, chodź, zakładamy czapkę.
- Ne!
- Tak, chodź szybko!
- Ne!

Po piętnastu stanowczych przeczeniach królowa Elżbieta chytrze się uśmiechnęła i pobiegła do sypialni (Udało się? Chyba tak! Udało się! - zacierałam tymczasem ręce). Wywlokła z kufrów trzy tony galanterii, w powstałym bałaganie wyszperała moją zimową czapę* i, na znak całkowitej dobrowolności czynu, sama ją sobie założyła. Do kompletu dobrała także kolorystycznie dopasowane rękawiczki... To co, komu w drogę, temu czas?




* Właściwie to jest czapka cioci Idy. Gdy ciocia Ida dorosła do wieku gimnazjalnego, uznała, że czapa jest dla niej zbyt dziecinna i że nie godzi się jej nosić podobnego wyrobu. Czapka jest zacna, porządnie wydziergana (zaiste, babcia Adidas sprawnie machała drutami), więc ją sobie zacharapciłam. Pięć zim przechodziłam w "czapce po młodszej siostrze", imaginując sobie, jakże młodo muszę w niej wyglądać. Teraz kolejne pięć przechodzą w niej pewnie królowe...

8 komentarzy:

  1. Hehe, skąd ja to znam! Bianosława z upodobaniem zakłada zimowe czapki w domu, tylko, że ona zamiast rękawiczek otula się szalikiem;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, szale też są w stałym użyciu - jako narzutki, turbany, burki, treny, peleryny, froterki do podłóg i liny do przeciągania. A do kompletu królowe zakładają moje pantofle :)

      Usuń
  2. no boska jest :-)
    moja wynajduje sobie w sobotnio-niedzielne poranki (kiedy można w końcu pospać to wstaje oczywiście bardzo wcześnie) właśnie zimowe ubrania - ostatnio nosiła najgrubszą z zimowych czapek i spodnie od kombinezonu, które już długo czekają w szufladzie pod łóżeczkiem aż dziewczę trochę podrośnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziewczyny ostatnio też dobrały się do szuflady pod łóżkiem - ach, co to były za dzikie harce ;)
      (Szkoda tylko, że nie sprzątnęły tych ton fatałaszków, które stamtąd wywlokły...)

      Usuń
  3. fajnie macie...nawet pod tymi czapami zimowymi możecie kawałek buzi dziewczyńskiej zobaczyć, że o królewskim licu nie wspomnę ;) ja mam męskie grono, więc żadnych tam kwiatków i kokardek, tylko dachowce, czyli z daszkiem i o ile gimnazjalny ma jedną ulubioną, która ja wysłałabym juz w zaświaty, o tyle przedszkolak ma ciągłe braki z racji " zgubiłem, ukradli"...jedynie pisklak mój daje się ubierac w kapelusiki i takie inne dziecinne ustrojstwa strojne...ale...zimowej czapki czy tam wiosennej wiązanej nigdy nie dał sobie zawiązać...w jednej nawet aktem rozpaczy urwał sznurek więc jednosznurkowo huligańsko zacieszał do mnie, że na jego postanowieniu stanęło ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, sznurki pod broda to u nas wróg publiczny nr 1! Nawet w zimowych czapkach nie przejdzie. Zresztą sama uważam je za niezbyt udany wytwór przemysły tekstylnego. No bo szczerze - ubrałabyś sobie taka czapkę? Przecież ona każde śliczne dziecko zamienia w małego potworka :)
      Eh, fajnie masz z tymi chłopakami. Po pierwsze, nikt Cie nie nagabuje, że dzieci poobijane (bo chłopak powinien być przecież poobijany, nie?). Po drugie - ile zaoszczędzisz na ciuchach! Ja boję się czasów, gdy królowe zaczną zgłaszać zapotrzebowanie na nowe ubrania (że o kosmetykach i świecidelłach nie wspomnę...) ;)

      Usuń
  4. He he jakbym czytała o mojej Mani :-) ostatnio w domu od samego rana paradowała w czapce a kiedy przyszło wyjść na spacer....znudziła jej się :-/
    dlatego my wychodzimy rano i wieczorem coby łepetynka się Mani nie przypiekła :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rano śpimy :) A sam popołudniowo-wieczorny spacer to dla nas za mało. Dziewczyny potrzebują ok. 5 godzin pląsów na dworze, żeby w domu jako tako współpracowały ze mną. Inaczej zachowują się jak jaskiniowcy zamknięci w klatkach. ;)

      Usuń

Ponoć milczenie jest złotem... ale w naszym królestwie preferujemy srebro. I gadulstwo :-)