środa, 23 kwietnia 2014

Wrócilim na królewskie śmieci!

Niby na dwa dni wybyliśmy, a tymczasem mnie podstępnie wydziedziczono, pradziadkowi złamano serce, a moja siostra została ojcem!

Na czas podróży elegancko przyćpaliśmy królową Wiktorię syropem, więc obyło się bez paszczowych wodospadów. Za to przekonaliśmy się, że z lekka przymulona monarchini gada jeszcze więcej niż w pełni władz umysłowych. W dodatku gada bełkotliwie. I irytuje się, że jej nie rozumiemy. Ma również przebłyski proekologiczne - bez przerwy prosi, by zatrzymać auto i dalszą podróż odbyć pieszo. (Kochanie, ale to dość daleko... - To tata będzie mnie nieść!)

Przyćpanie przyćpaniem, a łapę na mojej krwawicy i tak zdążyła położyć. Najpierw, w drodze do rodziny, Wiktoria oświadczyła, że gdy będzie duża, to będzie siedzieć na taty fotelu i prowadzić auto. Tata zaś zasiądzie na jej miejscu (Przynajmniej ojca nie przejedzie na szosie, jak ojciec będzie siedzieć z tyłu...). Zaś w drodze powrotnej, rozprawiając o samochodzie, mówiła już stale wuwuwu Titi i tatuta. Widzicie ją Państwo! Samochów Wiki i tatusia!

To nie koniec królewskich uprzejmości. Gdy tuż przed odjazdem z rodzinnego sioła pradziadek zapytał: - To kiedy do nas przyjedziesz? Wiktoria beztrosko odparła: - Jak bebe iśiń! - Jak będzie jesień? Przyjedź wcześniej - prosił pradziadek. - Może latem? Po ogródku pobiegasz... - Titi pipipi, jak bebe iśiń. I gadaj tu z taką...

Ale największą uprzejmość zasunęła cioci Idzie. Baba Eła i toto Ida mają w domu psa i kota. Do podziału. Zwierz szczekający jest babci, a ten miauczący - cioci. Wiktoria, świadoma tych szczególnych praw własności, uznała, że baba Eła to mama psa, a toto Ida - tata kota. I proszę, jak ten podstępny dżender nam się w patriarchalne pielesze wcisnął!

[...]

A królowa Elżbieta? - zapytacie. Otóż królowa Elżbieta rozdawała uśmiechy, trzepotała rzęsami, strzelała na lewo i prawo cherubinkowymi minkami i wdzięczyła się na tysiąc innych sposobów (np. zjadła olbrzymią michę - wiadro w sumie - zupy baby Ahsi). Ta to zrobi karierę w dyplomacji.

8 komentarzy:

  1. Dzieciaki to faktycznie mogą uszczęśliwić rodzinę :D Widzę, że wyjazd na pewno udany ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, rodzina zadowolona, a wnusie nieco rozpuszczone - czyli wyjazd się udał ;)

      Usuń
  2. hehe, uśmiałam się;-) Zapraszam po pytania, nominowałam Cię do Liebster Blog Awards;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rety, dzięki! Jak tylko ogarnę Królewiec, biegnę do Ciebie w odwiedziny!

      Usuń

Ponoć milczenie jest złotem... ale w naszym królestwie preferujemy srebro. I gadulstwo :-)