Najpierw zrobiłam pasztet. Wyszedł pierwsza klasa. I już, już miałam przerabiać resztę chwastów na płukankę do włosów, gdy pomyślałam: "A może by tak... pierogi?" Ulepiłyśmy tedy z ciocią Titą całą michę.
Dziś podałam je królowym na obiad. Wiktoria obwąchała, nadgryzła, przeżuła i wypluła. Potem nadgryzła drugi kęs, przeżuła i wypluła. Potem nadgryzła trzeci kęs, przeżuła i... zabrałam jej talerz sprzed nosa. Tymczasem królowa Elżbieta pochłaniała już trzeciego pieroga. Nawet mnie to nie zdziwiło. Wczoraj wyżerała i pokrzywowy pasztet, i farsz.
***
Królowe także kucharzą. Dostały od baby Eły komplet garów, więc od rana do nocy gotują. Hitem jest zupa kółkowa, ale jajecznica z klocków wafli czy potrawka z Lego także wychodzą im po mistrzowsku.
Wyrysowałam im na kawałku deski kuchenkę gazową, bo chciały stawiać swoje garnki obok moich...
niesamowite sa panienki :) moj syn notorycznie mi gotuje piecze pysznosci piaskowe..aż zgrzyta pod zębami :D
OdpowiedzUsuńPiaskowe pyszności? Och, to najulubieńsze dania Eluni - uwielbia wcinać piach ;)
Usuńale to ja mam wcinać :D on już nie jada ...on kreuje nowe potrawy..młodsza żre z michy (czyt. piaskownicy ) ;P
OdpowiedzUsuń