środa, 22 stycznia 2014

Zima zła

Rano zobaczyłam malucha. Samochód taki. Pomykał dziarsko przez syberyjskie śniegi Ursynowa. "Jak on jedzie, to my też możemy" - zakrzyknęłam w duchu i zaczęłam szykować królowe i czołg na wyprawę do Władywostoku.
"Nie wiem, czy to dobry pomysł"- marudził wujaszek Gógle, gdy wciskałam dziewczyny w baranie kubraki i smarowałam im lica niedźwiedzim sadłem. - "Na zewnątrz jest -9°C, ale temperatura odczuwalna wynosi -19°C. Macie do przejścia kawała drogi! Zmarzniecie, zawieje was i jeszcze spóźnicie się na obiad". "Oj, bez przesady. Toć to raptem 8306 kilometrów. Zdążymy w półtorej godziny obrócić w dwie strony"- odparłam już w drzwiach mieszkania i szybko wgramoliłam się z dziećmi do windy.
Przed blokiem poprawiłam pannom futrzane czapy, założyłam rękawice i wprzęgłam się w czołgo-zaprzęg. Po pięciu minutach dziarskiego marszu uznałam, że wcale nie jest AŻ TAK ZIMNO. Wujaszek chyba nieco panikował... W połowie drogi plułam sobie w brodę, że w ogóle ubrałam sweter.
Roztapiałam się, rozpływałam i wyparowywałam. Zaczęłam podejrzewać, że te 19 stopni mrozu to temperatura odczuwalna dla goszczących w Polsce Kanaryjczyków. Bo przecież ja, córa polskiej ziemi, pchająca przed sobą w poniemieckim czołgu dwadzieścia siedem królewskich, piastowskich kilogramów* nie wystraszę się pierwszych mrozów. Nie będzie zima pluć nam w twarz, ni dzieci nam piecuszyć.
Wreszcie dojechałyśmy do celu podróży, szybko załatwiłam interesy z władywostocką mafią i mogłyśmy wracać do domu. Królowe zażądały jednak pięciominutowego postoju przy napotkanej po drodze koparce. Wicher wiał, śnieg sypał, koparka kopała, a my kontemplowałyśmy piękno stalowej maszyny. Gdy wydostałyśmy się wreszcie z placu budowy, Wikulek postanowił wracać do domu na własnych nogach, co wybitnie przełożyło się na tempo marszu. Po dziesięciu minutach, dwustu krokach i trzystu postojach plułam sobie w brodę, że nie założyłam dwóch swetrów.

* Plus odzienie, obucie i okrycie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ponoć milczenie jest złotem... ale w naszym królestwie preferujemy srebro. I gadulstwo :-)