piątek, 24 stycznia 2014

Królowych babka i napięty plan działania

W związku z czterodniową wizytą baby Eły, sporządziłam listę spraw do nadgonienia. Żeby nadganianie poszło mi sprawnie, podzieliłam całe TO DO na cztery kategorie.
1. Zrobić koniecznie, absolutnie i choćby nie wiem co.
2. Wskazane - lepiej tego nie odkładać na później.
3. Jeśli się nie uda, świat się nie zawali, ale byłoby miło, gdyby.
4. Ewentualnie, jeśli starczy czasu.
W szczegółach wygląda to tak...
Punkt 1. Jedzenie. Zrobić mielone z 2 kilo mięcha, gołąbki bez zawijania (kilo mięsa i tyleż kapusty) oraz pasztet (minimum dwie wielkie formy). W obliczu monstrualnych wymagań żywieniowych Wikula i Eluli dobrze mieć w zamrażalce trochę przekąsek...
Punkt 2. Sprzątanie. Cała chata do dezynfekcji, bo dzieci zaczynają się przylepiać do podłogi, a kotów mamy więcej, niż swego czasu Violetta Villas. Syf i pożoga.
Punkt 3. Zakupy. W wydaniu macierzyńskim, czyli spożywka w Lidlu (ja latam ze sklepowym wózkiem między półkami z żarłem, a baba Eła lata z dziecięcym wózkiem wokół dyskontu i podjeżdża do mnie dopiero na etap pakowania manatków w kosz pod czołgiem).
Punkt 4. Relaks i odpoczynek. Idealnie byłoby tak: kino, restauracja, może jakaś galeria (sztuki lub ta druga), poza tym maseczka na twarz, piling na dłonie, pedicure... Jeśli uda się samo kino i umycie łba, to też będzie cudnie.
Nie zapisuję hasła: wyspać się. To tak nierealne, że szkoda tuszu i papieru.

4 komentarze:

  1. Do nas tez przyjeżdża babcia Ela;) lista rzeczy do zrobienie jest tak długa, ze wymiekam nawet na myśl o niej. Powodzenia;)

    Papola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasza babcia Eła ma na imię Ewa :) Wikulek wymiawia „w” jako „ł”; ot, na przykład wujek to „łiłi”.

      Usuń
  2. Napisz ile rzeczy z listy udało Ci się zrealizować. Ja to ostatnio jakoś mało zorganizowana jestem. Może też zrobię taką listę z kategoriami jak Ty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poszło nieźle :) Punkt 1. wręcz koncertowo! Zdążyłam usmażyć 35 mielonych, zanim babcia przestąpiła próg naszego domostwa. W piątek zrobiłyśmy gołąbki, a w sobotę machnęłam z Wikulem 5 kg pasztetu. Punkt 2. – zaliczony prawie w całości. Odkurzyłam, zmyłam pół podłogi, odgruzowałam łazienkę, umyłam szafki w kuchni. Babcia wzięła na klatę drugie pół podłogi i kuchenkę. Nie zdążyłam wytrzeć kurzu, ale jak leży wszędzie taką samą warstwą, to nie widać go AŻ TAK ;) Punkt 3. – ło matulu, 12 litrów mleka, 4 kilo cukru, 2 kilo mąki, 20 jaj, 18 dużych jogurtów i 10 małych, ciastka, sery, camembery – a wszystko to przywiozłam z dobrego niemieckiego sklepu w koszu pod dobrym niemieckim wózkiem. Co do punktu 4. – hmmm… umyłam łeb :)

      Usuń

Ponoć milczenie jest złotem... ale w naszym królestwie preferujemy srebro. I gadulstwo :-)