wtorek, 31 grudnia 2013

Z górki

Przegapiłam Elusiowe urodziny. Od miesiąca wspominam stale koniec ciąży, narodziny, itede, itepe, ale że TEN DZIEŃ właśnie nadszedł, zorientowałam się o 3. w nocy. Czy to nie o 3. odeszły mi wtedy wody?
Mam więc roczne dziecko. Przesłodkie roczne dziecko (w pakiecie z niesamowicie krnąbrnym dwulatkiem of kors), które biega po domu jak szalone, gada jak najęte, tańczy, śpiewa, pomaga sprzątać zabawki, podaje siostrze klocki podczas zabawy Lego, ściąga pranie z suszarki, wspina się na meble, pije z filiżanki, a nade wszystko uwielbia się tulić.
Jest też nie lada zgrywusem! Gdy biegnie w moją stronę, wyciągam do niej ręce i wołam "Choć do mamy!". Ela uśmiecha się łobuzersko, zaczyna biec jeszcze szybciej i gdy już prawie jest w moich ramionach, odwraca się na pięcie i zwiewa na drugi koniec domu, zaśmiewając się przy tym w głos. Po minucie znów do mnie drepcze. I znów pół metra przede mną robi w tył zwrot i rzuca się do ucieczki...
Roczne dziecko. Nie niemowlę. To teraz już zacznie się ten czas, co to niby ma być łatwiej? Już będzie z górki? Oby.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ponoć milczenie jest złotem... ale w naszym królestwie preferujemy srebro. I gadulstwo :-)