piątek, 5 kwietnia 2013

Złe wychowanie

Łamanie wychowawczych zasad i przykazów jest niebywale przyjemne. Ostatnio doszłam do wniosku, że osoby wymyślające niektóre tzw. żelazne-zasady-rodzicielskie-których-lepiej-nie-łamać-bo-nastąpi-koniec-świata to zwyczajny sadyści lub szaleni naukowcy, przeprowadzający na rodzicach i dzieciach tajny eksperyment.
Bo komu przeszkadza np. czytanie podczas jedzenia? No komu? Na pewno nie mnie. Sama nagminnie czytam (czytałam, gdy dzieci nie miałam) przy pomidorówce i innych żurkach.
Wiki uwielbia przeglądać książeczki, a gdy robi to podczas wtłaczania w nią zupy lub kurczaka z warzywami, karmienie trwa o wiele krócej. I nieprawdą jest, że zabawiane dziecko nie zauważy, ile zjadło, więc rodzic załaduje je za dużą porcją obiadu. Wiki wyżera zawartość słoiczka i albo wyraża ochotę na jeszcze coś, albo kategorycznie odmawia.
Tak więc czytaniu przy jedzeniu mówimy zdecydowane TAK. Odwalam podwójną porcję czytania dziecku 20 minut dziennie – codziennie (przy obiedzie oraz podwieczorku) i zaopatruję młody organizm w niezbędne mu kalorie.
Drugi wspaniały błąd wychowawczy to zabawa z dzieckiem. Konkretnie – zabawa klockami.
Do tej pory zachowywałam się podręcznikowo i nie wtrącałam w proces twórczego eksperymentowania z klockami. Wiki sama, małymi kroczkami dochodziła do sposobów łączenia i rozłączania elementów z Lego Duplo, ustawiania drewnianych wież i dopasowywania klocków do otworów sortera. Ale babcia Asia kupiła Wikulowi niebywałe, ogromne klocki, z których da się zbudować ciężarówki, mosty, zamki i tysiąc innych wspaniałych rzeczy, więc przestałam się katować biernym obserwowaniem poczynań Wiki – dałam jej na odczepnego kilka klocków, a sama zagarnęłam resztę i zaczęłam budować zamek!
Po kilkunastu minutach mojej twórczej pracy Wiki załapała, o co mi chodzi i włączyła się do pomocy przy budowaniu ścian. Gdy zamek był już prawie gotowy, Wikul włożył sobie do środka poduszkę, rozsiadł się na niej wygodnie i w tej królewskiej pozycji dokończył rozbudowę wieżyczek na flankach. A przez kolejne 30 minut parkował na dziedzińcu ciężarówki, ustawiał nad bramą Króla i Królewnę, umacniał baszty, dobudowywał rzygacze, naprawiał ubytki w murze… Ja zaś mogłam spijać śmietankę macierzyństwa, uwieczniając zabawę córki na filmikach i zdjęciach.
I love błędy wychowawcze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ponoć milczenie jest złotem... ale w naszym królestwie preferujemy srebro. I gadulstwo :-)