poniedziałek, 15 kwietnia 2013

A co tam, panie, u dworu słychać?

Królowa Elżbieta dłubie sobie w dziąsłach.
To jej ulubione zajęcie, odkąd odkryła, że:
a) ma ręce – dłonie – palce,
b) te ostatnie można rozcapierzać,
c) i wkładać do japska w rozmaitych kombinacjach (lewy wskazujący i pięć prawych, dwa wskazujące + dwa kciuki, tylko lewa piątka itd., itp.).
Może niedługo nauczy się cysiulkować kciuk i będę mogła wygnać z naszego królestwa wszystkie smoki.

2 komentarze:

  1. No pacz, a ja głupia po prawie 5 miesiącach się złamałam i smoka pierwszy raz zapodałam właśnie dlatego, że kciukami Syn zaczął się raczyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A bo to są dwie szkoły – jedni mówią „Smoczek jest ZŁY”, drudzy mówią „Kciuk jest ZŁY”. A ja mówię: „Dziecko wciska do japy, to, co chce i tyla.” Wiki smoczka nie tolerowała. Przez pierwsze 3 miesiące ssała nasze palce, potem nauczyła się swoje. Ela za to pokochała smoki bezgranicznie. Ogólnie zlewam te ich preferencje – gdy uczyłam w liceum nie widziałam ani jednego dziecka ze smoczkiem czy kciukiem w buzi, więc do osiemnastki na pewno i moje dziewczyny z tego wyrosną. :)

      Usuń

Ponoć milczenie jest złotem... ale w naszym królestwie preferujemy srebro. I gadulstwo :-)