poniedziałek, 11 marca 2013

Ryzyk-fizyk

Pod wpływem lektury fenomenalnej książki* postanowiłam nieuważać na Wiki jeszcze bardziej niż dotychczas. Do tej pory pozwalałam jej m.in. ładować do japy kamienie z podwórka, smakować podeszwy naszych butów, czyścić szczoteczką do zębów podłogę w łazience, na różnorodne sposoby brudzić się jedzeniem, zjadać z podłogi to, co porozrzucała przy poprzednim posiłku i ściągać na spacerach czapkę, gdy wszystkie inne dzieci są pootulane szalikami pod sam nos.
Teraz nastał czas na zabawę Niebezpiecznymi Rzeczami. Wiki bawiła się dziś bardzo-ostro-zastruganymi-kredkami (i nadal ma dwoje oczu), zaznajamiała się z nożyczkami-dla-dorosłych (i nadal ma 10 palców u rąk), odkrywała przeznaczenie metalowej-kuchennej-tarki (i nie pozdzierała sobie kosteczek)...
Największym hitem okazał się jednak Piekarnik.
Po otwarciu drzwiczek Piekarnika Wikul zamarł. Nieśmiało wyciągnął rączkę do patelki, nieśmiało ją wyjął, obejrzał ze wszech stron i popukał w dno. Potem sięgnął do niższej półki w piekarniku i wyciągnął formy do pieczenia chleba...
Do czego mogą służyć takie-metalowe-podłużne-niby-pudełka (tyle że bez przykrywek - ale dziwne!), zwane w slangu piekarniczym "keksówkami"? Wiki uznała, że to rodzaj dość alternatywnych kapci. Ładowała w te keksówki stópki (raz próbując wszerz, raz wzdłuż) i chodziła w nich po kuchni. Cóż, skoro są drewniaki, czemu nie miałoby być i metalowiaków?

* A książka to "Pod presją. Dajmy dzieciom święty spokój!" - genialna i znakomicie wpisująca się w moje koncepcje wychowawcze (ha, jak to napuszenie brzmi - moje koncepcje wychowawcze!).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ponoć milczenie jest złotem... ale w naszym królestwie preferujemy srebro. I gadulstwo :-)