piątek, 1 marca 2013

Fascynacje małe(j) i duże(j)

Oj, dzieje się, dzieje na linii Elek-Wikul.
Zaczyna się już rano. Wypuszczam Wiki z sypialni i mówię: "Choć do Eli, słyszysz, już nas woła" (bo Ela ryczy, głodna). Wikul wbiega do salonu, zagląda do Eli łóżeczka, a potem wyciąga spod stolika Eli fotelik samochodowy, ustawia go na środku pokoju i woła "Tu, tu, tu", pokazując paluszkiem, gdzie mam posadzić Elę.
Na hasło "Zmienimy Eli pieluszkę" Wiki niecierpliwie drepcze wokół mnie, przebierając nóżkami - czeka, aż po zmianie pampka odkręcę maść, a potem pomaga rozsmarować ją na Eli pupie.
I non stop chce pokazywać Eli jakieś zabawki. Na porządku dziennym jest przynoszenie grzechotek, gryzaczków, kluczyków i machanie nimi przed Eli nosem. Ostatnio repertuar zabawek się rozszerzył - Wiki prezentuje siostrze także pluszaki, zwłaszcza te z dzwoneczkami w środku, a dziś zaczęła jej znosić książeczki i pokazywać obrazki. Podaje też siostrze zabawki do ręki odkąd zauważyła (z oniemieniem pewnym), że Ela umie już trzymać grzechotki w dłoni.
A przy obiedzie, jeśli mała akurat nie śpi i zabiorę ją w foteliku do kuchni, hasło "Wikulku, pokaż Eli, jak jesz zupę" skutkuje rozpostarciem japy od podłogi po sufit.
Co na to wszystko Ela? Wgapia się w Wiki natrętnie i nieprzerwanie, gdy tylko ma taką możliwość. Ja w tych chwilach staję się niewidzialna. Nawet gaworzyć za bardzo nie muszę, bo Wikul gada do Eli bez przerwy ("Tu, tu, du, nooo, E-a, E-a, taaa").

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ponoć milczenie jest złotem... ale w naszym królestwie preferujemy srebro. I gadulstwo :-)