czwartek, 23 lipca 2015

1001

Tysiąc i jeden.

Czyli nieskończenie dużo i jeszcze ciut. O tylu sprawach muszę napisać w tak zwanym międzyczasie*, którego chwilowo mi brak. A chwilowo mi go brak, bo odkąd do naszego królestwa zawitała Anna, życie nabrało kolorów i tempa. Nagle zaczęliśmy bywać, nagle zaczęliśmy wyjeżdżać, nagle zaczęliśmy gościć i gościć się.

Ot, choćby ten tydzień. W poniedziałek wróciliśmy od dziadków, wczoraj pognałam ze wszystkimi królowymi na szczepienie, dziś odbębniliśmy rehabilitację i cztery prania, a jutro pakujemy manatki, bo w piątek jedziemy nad morze, które imperatorka Wiktoria hucznie nazywa NASZYM.

Się dzieje! Jest moc! Kofeina żwawo pulsuje w żyłach!

A tymczasem...


A tymczasem królowa Anna dobija do sześciu kilo i wyrasta z gronostajów na 62 cm. Najwyższy po temu czas - toż właśnie skończyła dwa miesiące.


* W przyrodzie rozróżniamy dwa międzyczasy - dzienny, o lekkiej nutce patologii i zaniedbania, gdy dzieci usadza się przed TV, i nocny, odznaczający się worami pod oczami.

14 komentarzy:

  1. Jest dokładnie tak,jak piszesz - przybywa nowe dziecko i nie tylko zajęć i pracy więcej, ale nagle też ludzi wokół. Cały tego urok, wszak nowego człowieka trzeba pokazać i jakoś tak subtelnie rzucić w społeczeństwo.
    Twoje dziołchy rewelka!!!! Fotka piękna! ściskam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaczynam podejrzewać, że przy piątce pociech prowadzi się już tzw. otwarty dom ;) Ściskam wzajemnie!

      Usuń
  2. Pocieszę ..jak się OPACZY dziecię to będzie spokojniej :) A swoją drogą piękny widok !!!
    U znajomych też powiększenie rodziny i śmiem nadal twierdzić że fajne takie maleństwo ..U kogoś ;) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się to OPACZY, to jakieś następne się napatoczy ;)

      Usuń
  3. Jest jeszcze międzyczas łazienkowy, ale nie piszmy lepiej, czym się charakteryzuje.
    A Ela taki fajny blondasek wśród czarnulek ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, u mnie międzyczas łazienkowy nie występuje. Pierwszą wizytę w łazience odhaczam przy karmieniu międzynocnym, drugą odbębniam podczas dziennego międzyczasu patologicznego ;) Na więcej międzyczasów zwyczajnie nie mam czasu...

      Usuń
  4. Oj tak! Kiedy pojawia sie trzecie dziecię to w dobę, która już przy dwójce była za krótka, trzeba upchnąć karmienia, przewijania itd:) śliczna fotka, śliczne dziewczyny:) Rzuciło mi sie w oczy jeszcze cos. Podobno unikasz różu, a tu proszę panny na różowo:) Tez miałam w planach unikać różu, ale on sie rozpalenia w garderobie naszej ksieznicznik nie wiadomo jak.
    Pozdrawiam
    Papola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaa, bo ja unikałam różu wcześniej. Przy Annie postanowiłam brnąć w ten róż w zaparte ;) Nawet wózek wybrałam* w tym kolorze.

      * "Wybrałam" oznacza, że gdy sąsiadka pożyczyła mi wózek w dwóch wersjach kolorystycznych, różowej i pomarańczowej, poszycia pink wrzuciłam do pralki, a orange do piwnicy.

      Usuń
  5. Widzę ,że Ania smoczkowa jak przystało na tytuł bloga:) Cały czas ma smoczek czy udają się godziny bez? Ja mam z tym potworny problem, moja 7 miesięczna córa nie wypuszcza smoczka z buzi, boję się o jej zgryz w przyszłości:( Córunie piękne i zakochane w najmłodszej królowej, to widać! Pozdrawiam. Anna- mama Kasi, Tomka i Oleńki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, Anna tydzień temu odkryła, że ma kciuk i zaczęła gardzić smoczkiem... Ale bez walki się nie poddam! Będę jej tego smoka podtykać, aż zapomni o własnych paluszkach. Bo smoczek, IMO, nie jest złem. ZŁO to kciuk. Smoczek można zabrać. Smoczek może się zgubić, zniszczyć, zepsuć, zniknąć jak kamfora. Kciuk zawsze jest przy dziecku...
      Ela, która smoczkowa była na całego, odzwyczaiła się od smoka bardzo sprawnie. Wiki do tej pory pakuje paluszka do pyszczka.
      A o zęby się nie boję - i tak będą krzywe, jak u królowych matki, więc zadrutowanie nas nie minie ;)

      PS
      Zakochanie, zakochaniem, ale na załączonym zdjęciu widać, jak Elżbieta gryzie siostrzyczkę w mały paluszek... Tak że tego ;)

      Usuń
  6. A widzisz! Toż mówiłam, że się goszczenie zaczyna wraz z narodzinami. U nas na szczęście przeszła pierwsza fala i na razie spokój :)
    A jedzenie chociaż te goście przynoszą? :)
    Podziwiam, że chce ci się z takim maluchem udawać się w takie wojaże.
    Ja odłożyłam wyjazd do Polski (no może trochę większa przeprawa niż nad 'wasze' morze :))) na listopad, bo jak na razie to za dużo ambarasu.
    Słodkie dziewczyny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A przynoszą jedzenie, przynoszą :)
      Podróżowanie z małymi dziećmi ma jedną ogromną zaletę - można przez godzinę-dwie siedzieć na (samochodowej) kanapie i nic nie robić!
      Poza tym przecież niemowlę, w porównaniu do trzylatków, jest naprawdę cudownym podróżnikiem.

      Usuń
    2. No niby tak, ale urlop to nie tylko podróż samochodem :)
      Ale pewnie jak na królową przystało, Anna ma maniery!

      Usuń

Ponoć milczenie jest złotem... ale w naszym królestwie preferujemy srebro. I gadulstwo :-)