sobota, 16 maja 2015

Termin porodu...

... nadszedł i minął. Królowa Anna wykazała się daleko posuniętą asertywnością i nonkonformizmem, lekce sobie ważąc nie tylko medyczne wyliczenia, kiedy to powinna się wychylić, ale i wszelkie moje działania ku temu "wychyleniu" zmierzające.

Bo tak. Dywany wyprałam. Okna umyłam. Prań tysiąc pięćset dwa osiemset zrobiłam. Krzesła w kuchni wyszorowałam, drzwi i klamki wypucowałam, kwiaty przesadziłam, pasztetu trzy kilo napiekłam (podjadając przy tym tyleż samo czekolady). Ba, nawet piwnicę wysprzątałam, segregując przy okazji słoje na przetwory - według kształtów i rozmiarów. Tak, w dziewiątym miesiącu ciąży postawiłam na bardzo aktywny wypoczynek. Nie omieszkałam też skakać ze schodów, podrygiwać na piłce i machać przysiadów.

To ja już nie wiem, co robić. Może po prostu się położę i odpocznę - wszak odpoczynek matki działa na każde dziecko jak czerwona płachta na byka - aktywizuje w trzy sekundy.

Starsze królowe również się niecierpliwią. "Aniu, wychodź! - wołają mi do pępka. "Psecies jus ulosłaś!". Tymczasem, z braku porodu mojego, organizują sobie własne*. Każdego dnia rodzą po kilka Ań, przy czym Anie Elżbiety są kolorowe, zaś Anie Wiktorii przeważnie fioletowe lub czarne.

Poza mnogimi porodami, monarchinie wypełniają sobie czas wizytacją poddanych. W tamtym tygodniu byłyśmy w dziecięcej bibliotece. Ela wybrała sobie książkę o grze w piłkę nożną. Wiki zdecydowała się na poradnik ekonomiczny z podstawami manipulacji.

- Tatusiu, potsebuję świnki skalbonki. I chciałabym dostawać kiesonkowe - oznajmiła wieczorem.
- Kieszonkowe?
- Tak. Jak Zuzia.
- Ale Zuzia jest dużo starsza od ciebie.
- A ile ma lat?
- Ooo, chyba z osiem.
- Ja tes mam osiem lat!

W tym tygodniu sprawdzałyśmy gotowość mobilizacyjną straży pożarnej. Królowe były zachwycone półtoragodzinnym przeglądem sprzętu i wozów. Elżbieta rwała się do zamiatania hangaru szczotą na kiju, Wiki z lubością pozowała do pamiątkowych zdjęć na tle wszelkiej maści pojazdów.



- Dziewczynki, co Wam się najbardziej podobało u strażaków - zapytałam po wycieczce, obawiając się nieco, że w odpowiedzi usłyszę coś o słodkich ciasteczkach, zjedzonych na lunch lub o zbieranych pod drodze kamieniach.
- Mi najbaldziej podobała się kielownica i pedały! I jak plowadziłam wóz stlazacki!
- Mi też najbardziej podobało się, jak plowadziłam wóz stlazacki! Klęciłam kielownicą jak tatuś! Hahaha!

Znaczy, wyprawa się udała. Mi do pełni szczęścia zabrakło tylko jednego. Skrycie liczyłam, że zjadę sobie ze dwa razy po rurze ześlizgu, po czym tryumfalnie powiję w remizie trzecią królową, ale, wystawcie sobie, akurat w tej jednostce nie mieli rury ześlizgu... Cóż za peszek.

* - Elu, chodź do mnie, jedziemy na wycieczkę - woła Wiktoria, schowana w swoim łóżeczku pod prześcieradłem frotte.
- Ale teraz nie mogę, bo rodzę Anię.
- No. To jak ulodzisz, to psyjdź tutaj.
- Dobze, Wikulku. [po około minucie] Juuuus!

12 komentarzy:

  1. Mówiłaś kiedyś o przetrzymaniu do 42 tygodnia. Mówisz i masz! A królowa Anna jakież by miała względ przychodząc na świat w remizie strażackiej, ach! :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Poród w remizie strażackiej - niezłą zrobiłabyś atrakcję dla zwiedzających! Ale co to za remiza bez ześlizgu (to ta rura) - byłyście w OSP?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że ześlizg to ta rura :) Mamy książkę o remizie strażackiej z serii "Mądra mysz", więc jezdem wyedukowana ;) Remiza jaka? No, taka duża, ze sprzętem do gaszenia samolotów i w ogóle, bo w rewirze lotnisko. Tylko rury nie mają...

      Usuń
  3. Kochana, my tu czekamy z Wami!:-* Moze to dzis???:-) Albo wczoraj?:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, owszem, to było tamto "dziś" :) Wstrzeliłaś się w termin i nawet w godzinę prawie, prawie. O 10.31 to już było główkę widać :)))

      Usuń
  4. Hmm... No to czekamy dalej? Czy już nie? Ależ Anna wszystkich trzyma w pełnym napięcia oczekiwaniu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Już myślałam że Wy już "po " :) Ja będąc 10 dni (po terminie ) w szpitalu , chcąc skrócić sobie przymusowy urlop szpitalny śmigałam po schodach jak głupia .. niestety dorobiłam się po 3 dniach zakwasów a Młodego dopiero 10 :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano właśnie, te całe ćwiczenia, schody i piłki są przereklamowane. Metoda "mama sobie teraz odpocznie" okazała się najskuteczniejsza ;)

      Usuń
  6. Mnie pod koniec ciąży lekarz zalecał pomoc męża w przyspieszeniu rozwiązania. If you know what I mean ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak, ja też dostałam takie zalecenia ;) Ciekawam, jaka dawka "pomocy" jest skuteczna...

      Usuń
  7. O rany, a wiec jednak!!:-)))

    OdpowiedzUsuń

Ponoć milczenie jest złotem... ale w naszym królestwie preferujemy srebro. I gadulstwo :-)