- Wiki, zostaw wreszcie to światło - gromię królową, która maniakalnie bawi się włącznikiem. A we włącznikach nam strzela i błyska, więc zabawa to niezbyt odpowiednia dla małych, przeważnie mokrych rączek... - Będziesz mogła ruszać takie pstryczki, jak dorośniesz.
- Ale ja już jestem trochę dorosła - odpowiada naburmuszona.
- Taak? Ale musisz mieć jeszcze dowód osobisty... - w tym momencie przypominam sobie, że ma takowy od siódmego miesiąca życia, więc szybko dodaję - i pracować, i zarabiać pieniądze. - Wysoko postawiona poprzeczka; w sumie ja nie pracuję i nie zarabiam. Ale przemilczmy to w imię wyższych idei wychowawczych.
- Ja już pracuję! - oświadcza Wiktoria.
- O? A gdzie pracujesz?
- Przy komputerze.
- Jakim komputerze? - pytam, zbita z tropu.
- Fioletowym!
- Iza gra na trąbce, Butek na marakasach, a Tutuś na flecie - wylicza Wiki.
- A ty też chciałabyś grać na jakimś instrumencie?
- Tak! Bardzo bym chciała!
- A na jakim?
- Na fioletowym!
Po przedszkolnych zajęciach z gitarą:
- Tatuś ma taką czarną gitarę. Tatuś lubi czarny kolor i ma czarną gitarę. A ja bym chciała fioletową!
Po przedszkolnych zajęciach z pianinem:
- Aaaach, chciałabym mieć fioletowe pianino!
Na spacerze:
- O, mamo, patrz, ta pani ma fioletową kurtkę! Chciałabym mieć taką kurtkę...
Po odwiedzinach u Saszki:
- Mamo, mamo, a Saszka miała fioletowe kozaczki!
Przy znoszeniu roweru do piwnicy:
- Ten rowerek jest już na ciebie za mały. Wiosną będzie się na nim uczyć jeździć Ela, a ty dostaniesz nowy, taki z czterema kółkami! Chciałabyś rower dla dużych dzieci?
- Tak! Fioletowy!
I w kwestii zawodowych planów na przyszłość:
- Jak będę duża, to będę pracować z tatusiem. Będę miała fioletowe biurko i fioletowy komputer, i fioletowy monitor, i fioletową myszkę, i fioletową klaklatulę, i fioletowego pada. Będę siedzieć koło tatusia i pracować.
I jeszcze:
- Mamo, będę zapalać zapałki...
- Jakie zapałki? - pytam podejrzliwie, bo od kilku lat nie widziałam żadnych u nas w domu.
- No, fioletowe - odpowiada tonem "Przecież to takie oczywiste"...
Właściwie to ja już wolę ten różowy...:-}
OdpowiedzUsuńA ja się go bałam. Strasznie! więc fiolet przyjmuję jak zbawienie :)
UsuńZwłaszcza że ona tak pięknie wymawia to słowo! Flofloflowy! :)))
UsuńFioletowy rządzi! U nas rządził wiele lat, zanim przemienił się w czarny (ale ścian na czarno nie pozwoliłam pomalować! ), więc ciesz się kolorami zanim będziesz miała dwie nastolatki, czarno i cmentarno ;-)
OdpowiedzUsuńOch, czarno i cmentarno wpisze się w ogólny trend naszego gniazdka - czarne szafki, czarna kanapa, czarne stoły i stoliki, czarna lampka, czarna gitara, czarne ramy na zdjęcia. Na etap nastolatkowy zachowałam dla królowych trochę moich gotyckich kreacji - wiesz, skórzane kiecki, bluzki-firanki, gorseciki i takie tam ;)
UsuńU mnie różowy dla starszej i żółty dla młodszej... I sama nie wiem co lepsze?
OdpowiedzUsuńA Elunia zaczęła niedawno twierdzić, że lubi "niebieski kolol". Już myślałam, że nas ten róż dopadnie przy Eli, bo Wiki uparcie podsuwała młodszej siostrze różowe miseczki, kubeczki i łyżeczki, a tu proszę, jakaż asertywna młodsza królowa! :)
UsuńA z żółtym faktycznie słabo może być - plamy strasznie na nim widać...