środa, 17 grudnia 2014

Gaduła

Niechże więc w kronikach podadzą, że królowa Elżbieta mówi bardzo dużo. I że bardzo niegramatycznie.

Wiktorii błędy zdarzały się z rzadka. Przeważnie zaczynała używać jakiejś formy gramatycznej, dopiero gdy ją zapamiętała, a delikatnie poprawiona, natychmiast włączała do wypowiedzi prawidłowe wersje słów czy zdań. Zaś Ela gwiżdże sobie na gramatykę. Z uporem maniaka trwa przy swojej wersji polszczyzny, a poprawiana, wpada w stupor. Ja zaś gwiżdżę na te jej błędy i zachwycam się poziomem komunikatywności, przedsiębiorczości i językowej grzeczności. Czyli po prostu rozanielam się, gdy Elcia otwiera pyszczek.

Bo i cóż z tego, że w języku elżbietańskim prawie nie występuje rodzaj męski? Mamy więc czesto Kubusię, a nie Kubusia Puchatka, a po objedzie Ela pyta: "Tatusiu, zjadłaś juś? "Zjadłem" - odpowiada tata. "Tatuś zjadła!" - obwieszcza światu królowa.

Troszkę się też Eluni mylą niektóre czasowniki - dla mnie to ewidentny dowód na wrodzoną przekorę Jej Wysokości.
- Mamo, chce ci dać kedkę. Chce ci dać kedkę! Mamo, chce ci ją dać!
- Elu, nie chcesz mi dać kredki, tylko ją zabrać...
- Zablać? A, tak. Mamo, daj mi kedkę. Ela chce zablać mamie kedkę!

Albo wieczorem.
- Mamusiu, nie zapalaj siatełka.
- Elu, nie zapalam.
- Mamusiu, ale nie zapalaj!
- Elu, nie zapalam, tylko gaszę.
- ... Mamusiu, nie gaś!

Za to dbałość o formy grzecznościowe jest u Elżbiety niesamowita. Uwielbia przepraszać, prosić i dziękować. Wielką przyjemność sprawia jej witanie się przy wejściu do sklepów ("Din dobi") i żegnanie, gdy opuszczamy lokal ("Dodidenia! Papa!"). W jej rozmowach z Wiktorią bez przerwy słyszę jakieś "Plosię baldzo, Wikulku" i "Pepapam, Wikulku". Dziękuje mi, gdy podaję jej talerz z zupą czy miseczkę z owocami. Nawet zwykły pocałunek-opatrunek wcisnęła w karby etykiety:
- Udediłam się.
- Gdzie się uderzyłaś?
- F polikek.
- Mam pocałować?
- Tak.
Całuję.
- Jeszcze raz?
- Nie. Denkuję. Juś wyśtalci.

Jest też mistrzynią pertraktacji.
- Dziewczyny, ustalcie, jaką bajkę oglądacie do kolacji. - Wołam z kuchni, mieszając kaszę. - Wiki, ale pamiętaj, zapytaj Eli, czy chciałaby oglądać ten odcinek, który wybierzesz!
- Co ciałabyś ogondać, Wikulku? - pyta od razu Ela. - Mozie być ten ocinek o balonie Dżoldża? Tak? Wikulku?
- (Cisza. Wiki potrzebuje chwili, by przemyśleć sprawę...)
- Tak. Ogondamy ten o balonie Dżondża - bez zbędnej zwłoki postanawia więc Elunia.

Są momenty, gdy boję się jej poziomu logiczności. Gdy stawiam pytanie z konstrukcją "Czy nie...?", np. "Czy nie jest ci zimno?", Ela odpowiada: "Tak. Nie". Czasem, gdy jej się chce, dla jasności rozwija wypowiedź: "Tak. Nie jeśt mi zimno", ale odkąd zauważyła, że rozumiem te jej skrócone odpowiedzi, często mówi po prostu samo "Tak".

Ale najbardziej mnie roztkliwiają formy pes - pesa zamiast pies - psa. I kotek - koteka, miast kotka. Łezka mi się w oku kręci, bo przypomina mi się od razu zakuwanie do gramatyki historycznej, te wszystkie jery, przegłosy, samogłoski miękkie i twarde oraz inne cudowności.

Na domiar dobrego, królowa kilka dni temu zaczęła deklamować wiersze. Na pierwszy ogień poszedł Kern. I Wąż.

                      I-
                       dzie
                           wąż
                             wąs-
                                ką 
                                 dróż-
                                  ką,
                               nie
                           po-
                       ru-
                    sza
                żad-
                 ną
                   nóż-
                      ką.
                        Po-
                          ru-
                           szał-
                            by,
                        gdy-
                     by
                 mógł
               lecz
              wąż
                prze-
                 cież
                   nie
                     ma 
                       nóg.

2 komentarze:

  1. Koteka to taki ochraniacz papuaski na członka:)Może z pigin english pochodzi nazwa?I.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to by nam ładnie pasowało do określenia "pinga". :)

      Usuń

Ponoć milczenie jest złotem... ale w naszym królestwie preferujemy srebro. I gadulstwo :-)