wtorek, 25 listopada 2014

Od zmierzchu do świtu

Wieczór. Królowa Wiktoria leży już w łóżku, ale minę ma jakąś taką... nietęgą.
- Wikulku, co się stało?
- Nie mogę zasnąć.
- Czemu?
- Bo jeszcze nie wiem, co jest moim szczególnym talentem - odpowiada, zmartwiona tak, że aż głos jej się łamie.
- Hmmm... Pomyślmy... Twój szczególny talent to czytanie. Malowanie farbami. I skakanie.
- O! Mój szczególny talent to czytanie, malowanie farbami i skakanie! - powtarza w zachwycie, zamyka oczy i zasypia.

Noc. Królowa Elżbieta woła przez sen, że uciekł jej balonik, po czym budzi się z płaczem. Utulam, uspokajam, wreszcie pytam:
- Eluniu, dać ci smokulka i koc?
- Nie nie kokulka i koka. Ce kapke.
- Co chcesz?
- Kapkę.
- Czapkę?
- Tak. Kapkę. Mamo, daj mi kapkę.
- Dobrze, już szukam - odpowiadam i po omacku zaczynam gmerać w szufladzie z zimowymi okryciami. Nie będę przecież o trzeciej w nocy dyskutować z rozemocjonowaną dwulatką o sensie spania w czapce/z czapką. Szukam jej więc, szukam i znaleźć nie mogę. Ciągle natrafiam na Wikulowe ubrania. Tymczasem zagaduję Elunię - No gdzie ta czapka? Poczekaj chwilę, kochanie, mama zaraz znajdzie, jeszcze momencik...
- Mamo, nie nie kapki. Ce smokulka.
- Więc nie chcesz już czapki?
- Nie. Pokukaj kokulka.
- Dobrze, już szukam smokulka. O, jest, masz - zatykam jej pyszczek i chwilę stoję nad łóżeczkiem, czekając, aż poprosi o koc. Ela milczy. Kładę się więc do łóżka. Właśnie okrywam się kołdrą, gdy słyszę:
- Mamo, pikryj mnie kokem.
Wstaję i przykrywam ją kocem. Kładę się.
- Mamusiu, daj mi Kubusia Kukaka.
Wstaję i wręczam Eli pluszowego Kubusia Puchatka. Czekam chwilę, czy poprosi też o Prosiaczka... ale nie. Cisza. miarowy oddech. Chyba zasnęła. Kładę się i ja. Przykrywam.
- Mamusiu, daj mi Popapa.

Noc. Tylko trochę później. Ela budzi się, bo pić. Wiki budzi się od Eli gadania, że pić, i też prosi o wodę. Potem Ela nie może zasnąć, dużo gada, trochę śpiewa. Z osiem razy prosi o smokulka (czyt. mamo, podejdź, znajdź, wetknij do pyszczka). Później znów pić. I przykryj kocykiem. Przy okazji Wiki prosi, by przykryć ją kołderką. O szóstej urywa mi się film.

Poranek. Budzik bezlitośnie wyrywa mnie ze snu. Królowe śpią. Szykuję się, myję, ubieram, oporządzam. Zjadam śniadanie, wypijam kawę, trochę bardziej niż zwykle trzaskam garnkami. Królowe śpią. Staję nad łóżeczkami i wołam, że dziewczynki, czas wstawać, jedziemy do przedszkola! Królowe śpią...




6 komentarzy:

  1. Znamy to bardzo dobrze :-) Wojtuś ostatio obudził się z płaczem. Pytam go, co się dzieje, a on na to: lody!!!!!! No cóż... gdybyż to chociaż lato było ;-)
    Cudnie wyglądają Królowe we śnie! Po ciężkiej nocy trzeba odespać ;-) pozdrowionka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli powinnam się cieszyć, że królowe nie mają (jeszcze) tak wyszukanych zachcianek i zadowala je szklanica zwykłej wody :) Ściskamy!

      Usuń
  2. A ja rozpisywałam się ostatnio o naszych nocach (zapraszam "do siebie") - więc spokojnie nie jest, ale kiedy Starszy był Jedynym to dopiero były krzyki i płacze, teraz trochę się uspokoił, mały już tak bardzo nie rozpacza. Ale obaj potrafią dać w nocy czadu :). Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, określenia w stylu "spać jak niemowlę" czy "spokojny jak dziecka sen" wymyślają bezdzietni... :) Również pozdrawiam!

      Usuń
  3. Jezuuuuu, to ja się już nigdy nie wyśpię?!?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie nie, bez przesady, że nigdy. Dzieci się w końcu wyprowadzają z domu przeważnie ;)

      Usuń

Ponoć milczenie jest złotem... ale w naszym królestwie preferujemy srebro. I gadulstwo :-)