Kaprawe oczęta przeszły w fazę "Przyczajony tygrys, ukryty smok".
Coś tam jeszcze drapie pod powiekami, coś tam swędzi i przeszkadza, więc królowa Elżbieta kilka(naście) razy dziennie żali się: "Mamo, mam plach w oku". "To pomlugaj i wypadnie" - podpowiada starsza siostra. Ela mruga i przestaje marudzić.
Paznokieć z palca też już zszedł. Wróciłyśmy więc do podstawowej wykładni macierzyństwa. Ja cherlam, ty cherlasz, ona cherla, my cherlamy, wy cherlacie, oni cherlają. Z tegoż powodu nocami raczej nie śpimy. A nawet jeśli już, budzimy się często gęsto, bo przecież co chwilę ja cherlam, ty cherlasz, ona cherla...
Wygląda na to, że nadrabiamy trzyletnie zaległości w chorowaniu.
Królowa Elżbieta cherla metodą na aktywistkę. Głośno przekonuje do swoich racji, biega po pałacu, zwołując sojuszników (Prosiaczek i Kubuś Puchatek zawsze trzymają z nią sztamę), urządza manify i wynosi sztandary na barykady. Przy najdrobniejszej oznace sprzeciwu frakcji rządzącej, odstawia Rejtana i odtańcowuje Kalinkę. Równocześnie. Energia i katar kipią z niej jak lawa z wulkanu.
Królowa Wiktoria przyjęła zaś metodę chorowania "na zesłańca". Snuje się po domu, powłócząc nogami, z nosem spuszczonym na kwintę i pochlipuje przy każdej sposobności. Trzęsie się z zimna jak przy febrze, ale wzrok ma pałający, wpatrzony nieprzytomnie w dal. W dzień śpi po pięć godzin, za to w nocy uskutecznia dywersje z łóżeczka, by sprawdzać, co pod osłoną ciemności robią nadzorcy obozu. (A nadzorcy dogorywają, zesłanie nie służy także im).
Kluczem do przetrwania zarazy jest trzymanie królowych możliwie daleko od siebie. Bo o ile wczoraj Wiki miała cierpliwość do Elusiowego głaskania po włosach i smyrania po brzuszku, o tyle dziś miała już 39 stopni gorączki, więc jej cierpliwość poszła się paść.
Łączę fuchę Siostry Miłosierdzia i Cerbera. Odmierzam zawiesiny, syropki i kropelki, straszę szpitalem, gdy dziesiątą godzinę z rzędu królowe odmawiają picia, wycieram lejące się po pępek gluty. Trzy kawy dziennie trzymają grabarza z dala ode mnie.
Trzymajcie się, zdrowiejcie, a pointa genialna! :-)
OdpowiedzUsuńEla przestała sypiać w dzień. Pić czwartą kawę, czy nie pić? Oto jest pytanie...
UsuńA u nas trwa zabawa w " podaj dalej ". Codziennie ktoś inny spędza czas przykładając ucho do muszli i bynajmniej nie słucha wtedy szumu fal... pozdrawiamy i życzymy zdrowia dla wszystkich i cierpliwości dla niektórych.
OdpowiedzUsuńOjojoj! Współczuję! Bardzo! (Jedyny maleńki plusik z nasłuchiwania muszli to błyskawiczna kuracja odchudzająca. Mój ostatni rota załatwił mi 5 kilo w trzy dni).
UsuńNie zaglądam często ale uwielbiam...uwielbiam twoje pisanie...
OdpowiedzUsuńOch, rumienię się jak pensjonarka! I to wcale nie od gorączki :)
UsuńMoja "parka" (skąd to się ludziom bierze...) na szczęście bezgorączkowo. Ot, cherlają i charchają...
OdpowiedzUsuńZdrowiejcie! Ponoć po takiej ciepłej jesieni już wszyscy wkoło cherlają. Czyli co? Czekamy na pierwsze mrozy? Brrr!
UsuńAleż was ta zołza zaraza pokochała... Może jej się znudzicie jednak. Niebawem.
OdpowiedzUsuńAch, prawie trzy lata nas omijała, to nadrabia zaległości ;) Nawet fajne jest takie siedzenie w domu - mam czas, żeby robić pranie ;)
Usuń