wtorek, 14 października 2014

O łamaniu matki kołem upierdliwości

Królowa Elżbieta najwyraźniej odbyła tajny ekspercki kurs upierdliwości wieczornej, uzyskując dyplom z wyróżnieniem. Doprawdy, jej kreatywność w nawoływaniu mnie do sypialni ociera się o plus nieskończoność.

Więc najpierw jest klasyczne "Mamo! Maaamooo! Popopo kąksię" [czyt. Poproszę książkę]. Wrzucam jej lekturę do łóżeczka i wracam do salonu. Nim przestąpię jego próg, słyszę "Maaamooo! Maaamooo! Daj mi wodi". Ignoruję wołanie - toć napoiłam ją przecie pół minuty wcześniej.

Dwadzieścia próśb później idę jednak z kubeczkiem do sypialni. Ela pije z namaszczeniem, małymi łyczkami, delektując się każdą kroplą. Wreszcie kończy i oddaje kubek. Wychodzę.

Już za drzwiami słyszę kolejną prośbę - "Mamo, pokukaj kokulka" [czyt. Poszukaj smokulka]. O, nie! Smoczek położyłam 3 cm od jej policzka! Niech sobie królowa jedna sama go znajdzie! - postanawiam twardo. Pięć minut później (czyli po około 90 monotematycznych zawołaniach) podkulam ogon i idę szukać do sypialni tego przeklętego smokulka. "Gdzie go masz?" - pytam Elunię. "Tam! Tam jeśt" - wskazuje paluszkiem za łóżeczko. "Elu, jak to się stało, że smokulek wpadł za łóżeczko - pytam nie wiem po co, bo przecież znam odpowiedź... "Ela guciła kokulka" - odpowiada moje niewiniątko. Ach, Ela rzuciła smokulka. Tak.

Zatykam jej pyszczek. Każę spać. Wychodzę. W połowie przedpokoju słyszę: "Mamo, umyj kokulka". Po kilkudziesięciu powtórzeniach, widząc bezskuteczność hasła, Ela zmienia zawołanie. "Mamo, tu jeśt bomba!" - drze się donośnie. Takiego komunikatu nie mogę zbagatelizować - już po piętnastu zakrzyknięciach idę więc do sypialni, sprawdzić poziom zagrożenia terrorystycznego. Na pytanie "Gdzie ta bomba?" królowa plącze się w zeznaniach i macha ręką to tu, to tam. Opuszczam lokal..

Ryk zaczyna się od razu, gdy wychodzę za próg pokoju. I milknie, gdy po przejściu pięciu kroków docieram do salonu. Dziesięciosekundowy wymuszony płacz dał jednak pretekst do kolejnego wezwania matki... "Maaamooo, mam kipkę!" - słyszę tym razem.

Potem jest jeszcze o tym, że Wiki śpi (Bo Wiki zasypia jeszcze przed pierwszym Elusiowym "Maaamooo!" i śpi snem sprawiedliwego podczas całego show). I że Wiki ma zamknięte oczy. I że Wiki śpi z pluszakami. I że pluszaki też mają oczy.

Później następuje fragment recitalowy wieczoru. Elżbieta odśpiewuje "Piechotą do lata", ze szczególnym uwypukleniem ozdobników typu "Aaaa, jejeje, uuu". Następnie wykonuje "Ulijankę", łapiąc się za wyimaginowane warkoczki i podpierając boczki. A potem wracamy do głównego gwoździa programu...

"Maaamooo! Maaamooo!..."

Się naodpoczywam wieczorem.

4 komentarze:

  1. Wiesz, to jakoś nie chce minąć z wiekiem... Dziś rozłożyłam prasowanie, włączyłam "Ojca Mateusza" i chodziłam kilka razy, m.in. oglądać to, czego Michaś nauczył się dziś na hip-hopie, słuchać fragmentu ksiażki, który chciał mi przeczytać Piotruś, itd, itp.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli inwencja rośnie wraz z wiekiem :) Ach, jakże byłoby pięknie, gdyby dzieci chodziły spać wcześnie, wstawały późno i przesypiały spokojnie całą noc!

      Usuń
  2. osz fak...oszalałabym :P współczuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znalazłam sposób na te nocne występy. Wystarczy, że Elunia nie pójdzie spać w dzień i zasypia w nocy w piętnaście minut od położenia. Minus tego systemu jest taki, że po bezdrzemkowym dniu jestem tak zryta, że mogę zasnąć przed dziećmi...

      Usuń

Ponoć milczenie jest złotem... ale w naszym królestwie preferujemy srebro. I gadulstwo :-)