Zaroiło się w królewskich głowach od piosenek. Śpiewają z przytupem, z piruetem i z przyklaskiem. Oraz z bębenkiem.
- Mamo, Dola tes gała na intumencie - zagaiła któregoś dnia królowa Wiktoria.
- O? - zdziwiłam się uprzejmie.
- Tak. Na flefie.
- Dora grała na flecie?
- Tak. A Butek na... na... maka...
- Na marakasach? - podsunęłam życzliwie.
- Tak! A Tutuś na tombce.
- Mhm. A czy ty też chciałabyś grać na jakimś instrumencie?
- Tak! Baldzo bym ciała!
- A na jakim? - zapytałam z wypiekami na twarzy, imaginując już sobie moją królową na wiedeńskich koncertach noworocznych.
- Na fioletowym! - zakrzyknęła entuzjastycznie.
Może jej kupić fioletowy fortepian?
To jest dopiero precyzja językowa...
OdpowiedzUsuńTo jest uporczywa fioletomania ;)
UsuńLepsze to niż róż ;)
UsuńRóż próbuje wciskać Eli... Uparcie twierdzi, że to Eli ulubiony kolor, wciska Eli różowe talerzyki, kubeczki, miseczki, każe jej kupować różowe buty...
UsuńTy załóż wreszcie fejsbuka, bo aż się prosi żeby wcisnąć "Lubię to" ;-)
OdpowiedzUsuń:) Eh, ja nawet na swojego fb zaglądam raz na ruski rok. Deficyt czasu, Droga Pani, deficyt czasu...
UsuńA fioletowy flet zajmie mniej miejsca ;-)
OdpowiedzUsuńOwszem, to przemawia za fletem. Ale z kolei fioletowym fortepianem trudniej zdzielić siostrę po głowie. Jestem w rozterce ;)
UsuńKup flet i fortepian! I pamiętaj, że wszystko można przemalować :D
OdpowiedzUsuńFlet, fortepian i mieszkanie z dźwiękoszczelnymi ścianami :)
UsuńPowiem tak. Nie lubię instrumentów muzycznych w rękach moich dzieci. Świat mi wybaczy, Mozarta pod moim dachem nie wyhoduję. Ale Piotruś ma flet kupiony na muzykę i nie wiem doprawdy, czy ten flet nie będzie ginął a potem cudownie odnajdował się dopiero przed wyjściem z domu w dzień, w którym będzie lekcja muzyki...
OdpowiedzUsuń:)))
Usuń