Tymczasem noce nam się poszatkowały jak kiszona kapusta. W roli tasaka - królowe.
Wiktoria najwyraźniej ma bóle wzrostowe. Budzi się co 10-15-20 minut, z płaczem nieutulonym i nastrojem gorzej niż fatalnym. Rozcieram jej nogi, masuję kolana, uspokajam. Zasypia. Po kwadransie przedstawienie zaczyna się na nowo. W internetach piszą, że bóle mogą być silniejsze przy Wikulowej orto-wadzie. Cudnie.
Już miałam nadzieję, że mutancie tempo wzrostu mamy za sobą, a tu, param! Niespodzianka! Wiki przeskoczyła w wakacje rozmiar ubrań. Może za często na słońce ją wystawiałam? W przyszłym roku zamurujemy się w piwnicy.
W te noce, gdy Wiktoria ma przerwę od rośnięcia, budzi się Elunia. Zasadniczo powody pobudek są trzy. Że pić. Że tulić. Że zjadła za dużo. Dziś doszedł powód czwarty - że katar.
W dodatku ukochany chłop poleciał do zagranicy, tak więc do wszystkiego, co powyżej, doszło jeszcze tęskne "Kiedy tatuś przyjedzie?".
Drugiego dnia rozłąki Wiktoria uznała, że dosyć tego - czas, by ojciec do dom wrócił. Poklikała w przyciski telefonu, odczekała stosowną chwilę i zagaiła:
- Tatusiu, wracaj! Słyszysz, co mówię, tato? Wracaj do domu, tatusiu!
- Let's call the cat - odparł na to damski głos w fioletowym telefonie zabawce.
- I co? Udało ci się dodzwonić do taty? - zagaiłam królową.
- Nie - odparła. - Ale napiszę mu ehemesa!
Sił w łapach życzę, by masowały, tuliły, wycierały gile itp. :)
OdpowiedzUsuńDzięki, dzięki! Siły się przydadzą, bom i ja się rozłożyła.
UsuńTak...i baterii do telefonu, żeby można było pisać, kiedy cat zamiast dad ;)
OdpowiedzUsuńHa, zapas baterii w domu to podstawa funkcjonowania naszego królestwa! :)
Usuń