sobota, 26 lipca 2014

Stara, a głupia (odc. 1)

- Ratuj! - zawołałam drżącym głosem w słuchawkę telefonu.

Stałam na krzesłach, podpierając głową wiszącą pod sufitem półkę. Jedną ręką przytrzymywałam telefon, w drugiej dzierżyłam pistolecik z kapiącym klejem. Półka uparcie odpadała od ściany, ale nie to było teraz moim największym problemem...

Chwilę wcześniej szamotałam się w łazience, próbując doczyścić ręce z klejącej mazi. Im więcej mydła użyłam, im gorętszą wodę lałam, im zacieklej szorowałam skórę, tym gorszy efekt osiągałam. Zaczęłam od mycia dwóch brudnych palców - po chwili w białej ciapie miałam już całe dłonie. Ale nie to było teraz moim największym problemem...

Ponieważ mycie wodą i tak nie pomagało, prędko wytarłam się w papierowy ręcznik i wróciłam na posterunek. Wdrapałam się na krzesła, podparłam głową tę cholerną półkę i wybrałam w telefonie odpowiedni numer alarmowy.

- Ratuj! - zawołałam.
- A co się stało? - zapytał mój brat.
- Pokleiłam sobie włosy klejem montażowym...
- Bardzo?
- Bardzo. W połowie warkocza. Myślisz, że da się to czymś doczyścić?
- A kupiłaś ten szybkoschnący klej poliuretanowy, o którym rozmawialiśmy?
- Tak.
- To raczej będziesz musiała obciąć włosy.
- Żartujesz?!
- Nie.
- Żartujesz!
- Nie. Możesz spróbować rozpuścić go benzyną, ale nie wiem, czy coś ci z tego wyjdzie.
- Nie mam w domu benzyny...
- Albo jeśli masz bardzo tłuste włosy, to możesz poczekać, aż klej porządnie zaschnie i spróbować go wykruszyć.
- Niestety myłam włosy nad ranem...
- To raczej trzeba będzie obciąć.
- A gdybym umyła je z piętnaście razy? Sześć lat zapuszczam! Nie mogę obciąć!
- Mycie nic nie da. Jeszcze bardziej rozmażesz. A co robiłaś, że się tak pobrudziłaś?
- Widzisz, kleiłam tę odpadającą półkę, w przedpokoju. Nachyliłam się do ściany, żeby zobaczyć, ile kleju wycisnęłam za deski i wtedy warkocz przesunął mi się do przodu. Więc zarzuciłam go na plecy energicznym ruchem głowy. Niestety trafiłam nim w tubę z klejem... Cholera! Muszę kończyć! Doklejam się do krzesła!

6 godzin później
Krzesło uratowane. Półka wisi. Ręce w miarę domyte. Klej w warkoczu nadal nie zasechł...

10 komentarzy:

  1. Ło matko i córko!!! Może jakieś pogotowie tematyczne? Szkoda warkocza, jak nic:))).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano szkoda, szkoda, więc się zaparłam i nie obcięłam :)

      Usuń
  2. dobrze że nie coś innego tylko włosy ..te odrastają ;P aleś zajęcie sobie znalazła :) sąsiada trzeba było jakiegoś poprosić o pomoc przystojnego a nie latać z klejem samej :) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy ja tak lubię sama. Z sąsiadów mam do wyboru trzy matki małych dzieci, dwie Szwedki i licealistę metalowca. :)

      Usuń
    2. ooo to ten licealista by się nadał :D życia by się nauczył :)

      Usuń
    3. Może lepiej, by się go nie uczył na mojej ścianie :) Zresztą licealista ma dłuższe włosy niż ja - jeszcze by mi się do szafki przykleił i bym miała w domu kolejną gębę do karmienia ;)

      Usuń
  3. Szkoda włosów... na szczęście to nie zęby ;-) ja ostatnio skleiłam Wojtusiowi auto kropelką -efektem jest dziura w panelach, której niestety nie da się zasłonić, bo jest centralnie na środku

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kropelką miałam kleić potem tzw. "uchwyt przesuwany rączki prysznicowej", alem się zlękła, że przykleję się do łazienkowych kafli :) Nawet ostatnio kupiłam taką kropelkę dla krecików - w żelu, co to niby nie spływa i widać, ile i gdzie się zaaplikowało. Efekt? Bardzo ładnie dokleiłam się do szuszarki na pranie ;)

      Usuń
  4. no i jak tam? dało się coś uratować z Twego warkoczyka?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dało, dało. Długo nie zasychało, więc wreszcie nad ranem rozplotlam delikatnie warkocz i wycięłam wszystkie upaćkane partie (to się chyba nazywa "cieniowanie"?) :) Na szczęście te upaćkania zlokalizowały się głównie od spodu, więc nie straszę na mieście lwią grzywą. Przynajmniej nie bardziej niż zwykle ;)

      Usuń

Ponoć milczenie jest złotem... ale w naszym królestwie preferujemy srebro. I gadulstwo :-)