piątek, 28 marca 2014

Umowa cywilnonieprawna

Wołam na zupę. Przychodzi, siada na krześle, zerka na zastawę, czy aby wszystko podane zgodnie z protokołem (A protokół nakazuje obecnie: kluski osobno w misce, płynna część zupy w kubku). Skinieniem głowy akceptuje formę podania. A potem przesuwa naczynia na środek stołu i oświadcza cieniutkim głosem:
- Mamo, maś. Juś nie.
- Ależ Wikulku, nawet jeszcze nie spróbowałaś.
- Titi juś nie. Mamo, maś, juś nie - powtarza niczym zdarta płyta.
- Nie jesteś głodna?
- Nie.
- Nie, to nie.
- Nie, to nie - potwierdza Wiktoria, po czym łapie za łyżkę i zaczyna dziarsko wiosłować zupę. Szybko wyjada część A (kluchy z warzywami) i oświadcza, że części B, czyli płynu w kubeczku, na pewno nie tknie.
- A czy możemy się umówić, że wypijesz pięć łyków? - próbuję dograć deal.
- Pep? - pyta, wgapiając się w swoją rozcapierzoną dłoń.
- Tak, pięć łyków.
- Pep - raz jeszcze potwierdza warunki umowy i zaczyna żłopać zupę. Ja głośno liczę.
- Raz... dwa... trzy...
Przy "trójce" Wikul przerywa. Na moment zastyga w stop klatce...
- Pep - mówi po chwili. - Umomo biła. Pep.
- Tak, kochanie. Pięć łyków. Nie trzy. Umowa była. Pięć. Liczymy od nowa?
- Taa!
- Raz... dwa... trzy... cztery... cztery i pół... cztery i trzy czwarte... i pięć!
- I juś - oświadcza Wiktoria, wrzucając do zlewu puste naczynia po zupie. - A tera mama da Titi tototo* - mówi głosem nieznoszącym sprzeciwu. Czyżby nasza umowa miała jakieś paragrafy pisane małym druczkiem?


* czyt. ciasteczko. Jedzenie słodyczy po zupie jest u nas uwarunkowane genetycznie.

5 komentarzy:

  1. Brzmi momentami znajomo ;-). Chociaż u nas kluseczki razem z zupą muszą być w miseczce, bo "kluseczki z miseczki, mój miły panie..." (babci załącza się w tym miejscu śpieworecytowanie).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, coraz częściej łapię się na myśli, że Babcia i królowe mają pokrewne dusze! ;) Szkoda, że rano nie mogę ich napchać serkiem homogenizowanym i wrócić na małą dosypkę do wyra...

      Usuń
  2. Często do Ciebie zaglądam, śmieję się przy poczynaniach Twoich Koronowanych Głów, ale nie zostawiam raczej komentarzy. Jakoś tak wyszło, nie chcę po prostu za każdym razem pisać: "hahaha! Ależ one słodkie!" A jakoś głównie to mi się nasuwa po czytaniu :) Niemniej naprawdę podoba mi się Twój blog więc nominowałam Cię do Liebster Award, po szczegóły zapraszam do mnie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz, wkradł się błąd jak wpisywałam adres bloga. Powinno być: kawa-herbata-mleko.blog.pl

      Usuń
    2. Herbato, stokrotne dzięki! To niezmiernie miłe dostać od innego blogera takie wyróżnienie. Cieszę się, że nasze perypetie wprawiają Cie w dobry nastrój - to też jest dla mnie wielka nagroda. Na pytania odpowiedziałam u Ciebie, bo nie praktykuję na blogu łańcuszkowych zabaw. A co do komentarzy o słodkości królowych - jako matka nie mam nic przeciwko temu, by je czytać pod każdym postem ;)

      Usuń

Ponoć milczenie jest złotem... ale w naszym królestwie preferujemy srebro. I gadulstwo :-)