poniedziałek, 3 marca 2014

Niezła szopka

Tydzień przed Gromniczną rozebrałam choinkę. Tydzień po Gromnicznej zniosłam ją do piwnicy. Gdy wymiotłam z domu wszystkie sztuczne igły i brokat obsypany z bombek, w szklanej witrynie, tuż obok naszego ślubnego zdjęcia, dostrzegłam bożonarodzeniową szopkę. O nie, nie będę dla kilku małych figurek wywlekać z piwnicy pudeł ze świątecznymi akcesoriami... - uznałam i postanowiłam zostawić szopkę na miejscu do następnej Gwiazdki*.

Z takiego obrotu sprawy korzysta Wikulek. Niemal codziennie prosi o podanie karty z wizerunkiem Świętej Rodziny oraz szopkowych figurek. Delikatnie trzyma je w łapkach, wpatruje się w nie i wylicza:
To papap, alolo i ajojo. To Pan Lulu ja bił didudu. To Kaja Luluj, a to Mamama, mama mamama Pan Lulu. A dzie te kakaka?
[czyt. To pasterz, owieczka i aniołek. To Pan Jezus jak był dzidziusiem. To Święty Józef, a to Maryja, mama małego Pana Jezusa. A gdzie Trzej Królowie?]



* Szybko zleci! Ot, przecież dopiero podjęłam decyzję, żeby nie przestawiać się w tym sezonie na czas zimowy - i już za moment cały świat wróci do letnich (czyli moich) godzin działania.

1 komentarz:

  1. Ja zawsze zostawiam parę akcesoriów do następnej gwiazdki. Takich, co to się zapodziały...

    OdpowiedzUsuń

Ponoć milczenie jest złotem... ale w naszym królestwie preferujemy srebro. I gadulstwo :-)