czwartek, 13 lutego 2014

Złota patelnia

- Wikulku, zrobimy naleśniki - zaordynowałam. - Co będzie nam potrzebne?
- Sól - wykrzyknęła Wiktoria.
- I coś jeszcze?
- Moomoo i mlemle.
- Tak, mąka i mleko. Oraz jaja i woda.
- Jaja i dudu. I olij!
- Tak, i olej. A w czym będziemy robić te naleśniki?
- Mimi. I mimi mimi.
- Mhm, będziemy miksować mikserem w misce.
- Titi gogo! Titi mimi mimi! Titi momo!
- Dobrze, dobrze, będziesz gotować. Mieszać i miksować w misce.

Wiki przysunęła sobie do szafki krzesło, uklęknęła na nim i zabrała się do pracy. Wsypała do michy mąkę, wlała jaja, mleko i wodę. Włączyłyśmy mikser. Podczas gdy składniki stawały się jednym, Wiktoria przerzucała strony książki kucharskiej.

- Zgadza się przepis, kochanie? - zapytałam.
- Taa.

Smażenie wzięłam na siebie (To mama tata! Didi nee, bo kuku i do pan dodo!*), ale gdy gotowe naleśniki przestygły, Wiki rozsmarowywała na nich dżem i zwijała ruloniki. A potem sprawiedliwie nas nimi obdzielała.

I tak się zastanawiam... Skoro Wikulek dość dokładnie pamięta tak złożony przepis kulinarny, to dlaczegóż, gdy szykuje mi herbatę, zawsze wrzuca do kubka ten maleńki papierek, przyczepiony do końca nitki, a torebeczkę z herbacianym suszem ustawia na blacie obok kubka?


* Czyt. To muszą robić mama i tata. Dzieci nie, bo byłoby kuku i trzeba by jechać do pana doktora.

3 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Przeciem ostrzegała! I mówiłam, że z Elulą to już tak nie zabaluję. Zresztą u nas to chyba kwestia genów... Miałam lata, gdy obierałam nożykiem maślaki, zbierane przez moją babcię. Mam nawet zdjęcie, uwieczniające tę czynność Ale go nie pokażę, bo nie mam na nim gaci ;-)

      Usuń
    2. Ale by Ci statystyki poszybowały...

      Usuń

Ponoć milczenie jest złotem... ale w naszym królestwie preferujemy srebro. I gadulstwo :-)