Od tygodnia spacerujemy sześcionożnie - królowa Wiktoria jako awangarda, na czele kolumny, potem ja z nieobsadzonym czołgiem, a w ariergardzie Elula.
Odszczekuję wszystko, co na temat uciążliwości spacerów z małym dzieckiem mówiłam rok temu. Spacer z chodzącą dwójką dzieci to dopiero zabawa!
Wygląda to tak...
Wyciągam panny z wózka i wskazuję kierunek spaceru. Wikul rusza z kopyta. Ela również, ale w przeciwną stronę. Wołając: "Wikulku, stój! Stój! Poczekaj!", biegnę za Elunią. Łapię ją i odwracam przodem w stronę Wiki. "Elu, idziemy TAM! Za Wikulkiem! Go, go, go!" - zachęcam. Tymczasem Wiki już ledwo ledwo majaczy na horyzoncie...
Albo.
Ruszamy równo, wszystkie w jednym kierunku. Po chwili Wiktoria wysuwa się na prowadzenie i pruje do przodu, jakby ją kto gonił. Za nią bieży Ela, za Elą czołg, za czołgiem ja. WTEM Elunia robi Szalonego Iwana - staje jak wryta i zaczyna kręcić się w kółko. Jeden szybki obrót, drugi, trzeci i już biegnie dalej, za siostrą. Lub gdziekolwiek indziej. Tymczasem Wiki już ledwo ledwo majaczy na horyzoncie...
Albo.
Maszerujemy w tempo. Raz - dwa. Raz - dwa. Lewa - prawa. Lewa - prawa. Słoma - siano. Słoma - siano. Konfiguracja tradycyjna: Wiki, czołg, ja, Ela. Chodnik prowadzi nas cały czas prosto. Gdy mijamy rozwidlenie dróg, Elula natychmiast skręca w boczną alejkę. "Drę się: "Wiiikiiii! Stój!", porzucam czołg i lecę za Elutkiem. Gdy wracamy na główną drogę, Wiki już ledwo ledwo majaczy na horyzoncie...
Ubawilam sie;) przyjemnie sie o tym czyta;) Ale jak kondycje sobie wyrobisz tym bieganiem za dziećmi ;) mój mały dopiero zaczął chodzić, wiec na spacerach ( w okazjach i kombinezonie) nie najlepiej sobie radzi. U nas największym problemem jest huśtawka ( jeśli jest tylko jedna). Oboje chcą sie huśtać w tym samym czasie. Ciekawe jak to bedzie wiosna jak mały rozchodzi sie na dobre. Nie wiem jak go upilnuje.
OdpowiedzUsuńPapola
U nas huśtawki są dwie, ale panny i tak huśtają się na jednej, na zmianę - gdybym je sadzała na dwóch równocześnie, dość szybko nabawiłabym się zeza rozbieżnego ;)
UsuńNo to rzeczywiście trzeba mieć smarowane podeszwy, żeby zdążyć za obiema :) Jak się urodziła moja Basia, to nie miałam odwagi wychodzić sama z dziećmi, z czasem nabrałam wprawy i teraz już jest dobrze. Na szczęście, jak to niemowlę śpi sobie smacznie w wózku więc to żadne wyzwanie, jak zacznie chodzić to myślę, że moje doświadczenia mają szansę zrównać się z Twoimi :)
OdpowiedzUsuńJa już poważnie rozważam doczepienie Wikulowi GPS-a, i opasanie Eluni jakąś smyczą...
UsuńRany! Jak ja się cieszę, że mam ten etap za sobą! Teraz tylko biegam po placu zabaw pomiędzy huśtawką, a zjeżdżalnią, zjeżdżalnią a drabinkami, drabinkami a ześlizgiem (taka rura jak te w straży)...
OdpowiedzUsuńTen etap przerabiam równocześnie z biegami spacerowymi. Idzie mi... niezbyt. Gdy gonię za Wiki, Ela obżera się piachem i stacza po urwiskach, a gdy biegnę do Eluli, Wiki zlatuje z karuzeli...
Usuń