wtorek, 28 stycznia 2014

Abecadło w zupę wpadło

Napiekłam pasztetów, nasmażyłam mięsiwa, nagotowałam rosołów, nakupiłam jadła. Dokładnie w chwili, gdy upychałam w lodówce dwudziesty ósmy jogurt grecki naturalny, opakowanie 400 g, wilczy apetyt królowych wziął i się skończył.
Era Wielkiego Żarcia ustąpiła miejsca Erze Wielkiego Kapryszenia. Elunia wróciła do chlubnej niemowlęcej tradycji plucia kaszą i zupami, lekce sobie ważąc moje protesty, że jest już ciut za stara na takie fanaberie. Wikul zaś wymyśla nowe sposoby jedzenia starych dań. Ot, na przykład od dwóch dni je zupę z kubka niekapka*.
Najpierw łyżką wyjada z dna trochę makaronu, potem zakrywa kubek przykrywką i przez dziubek upija ze dwa łyki zupy. Zdejmuje przykrywkę, zjada dwie łyżki kluchów, zakłada przykrywkę, upija dwa łyki zupy, zdejmuje przykrywkę, zjada dwie łyżki kluchów... I tak w koło Macieju, przez 200 ml.
Od czasu do czasu wsadza palec do zupy i zaczyna w niej gmerać, mrucząc pod nosem: "Ti jak tata, a tu O jak ogo, a tu U jak Ula, a tu Mi jak mama, ne, Wu jak łiłi**, ne, Mi jak mama, a tu Ka jak kok, a tu E jak Ela..."
Podkusiło mnie, żeby kupić lidlowy makaron w literki, oj, podkusiło...

* Żeby była jasność w temacie. Królowe nie używają niekapków. Łoją napitki ze zwykłej szklanicy. Wikul pożegnał się z dziecięcymi kubeczkami jakoś na wiosnę, Elula nigdy nie zaczęła ich używać. Gdy w jedenastym miesiącu życia obraziła się na butelkę i mleko, przeszła na system - jedzenie łyżką, picie ze szklanki. Kubki niekapki stoją w szafce i się kurzą. Tzn. do wczoraj stały i się kurzyły. Teraz Wikul znalazł dla nich nowe, praktyczne zastosowanie.
** Łiłi znaczy "wujek". W narzeczu wiktoriańskim istnieje samodzielna litera "Wu", ale w wyrazach przybiera ona postać głoski "Łi".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ponoć milczenie jest złotem... ale w naszym królestwie preferujemy srebro. I gadulstwo :-)