czwartek, 11 czerwca 2015

Życie zaczyna się przy trzecim dziecku*

Ponoć noworodek głównie je i śpi.

Połóg z królową Wiktorią był ciężki. Co tam ciężki. To była rzeź. Dziki gon.

Wiki spała, ale nie jadła. W związku z tym ja nie spałam. Przez pierwsze cztery dni po powrocie ze szpitala - wcale. Potem, przez kolejne dwa tygodnie, ucinałam sobie dwugodzinną drzemkę między drugą a czwartą w nocy. Resztę czasu kursowałam między noworodkiem, laktatorem, gorącymi okładami przed ściągnięciem mleka i zimnymi po. Siku raz na pół doby, a i to w wielkim pędzie. Dieta eliminacyjna, bo dziecię po kropli mleka płakało od czternastej do dwudziestej. Albo dłużej. I karmienie rureczką, przytwierdzoną do wskazującego palca...

Połóg z królową Elżbietą był ciężki. Co tam ciężki. To była rzeź...

Ela jadła, za to nie spała. Ucinała sobie tylko mikroskopijne drzemki na dziesięć, piętnaście minut co dwie godziny. Pomiędzy nimi zaliczała kilka karmień i domagała się stałego kangurowania. Zasypiała tylko na mojej klacie, wczepiona niczym małpka. Wiki w tym czasie wczepiała mi się w nogawkę spodni lub rzucała pod nogi jak kłoda. Za oknem śniegi spowijały cały świat, a ja tkwiłam w domowym areszcie z noworodkiem i roczniakiem. Marzyłam o wyjściu po bułki do sklepu jak o podróży dookoła świata. W okolicach trzeciego tygodnia, jakoś rankiem, zaczęłam popłakiwać. Przestałam półtora miesiąca później...

Połóg z królową Anną...

Przy trzecim dziecku człowiek nie ma czasu na takie popierdółki, jak połóg. Kluczem do sukcesu jest dobre nastawienie (nastawić pralkę, nastawić zmywarkę, nastawić sterylizator, nastawić piekarnik, nastawić playlistę z dziecięcymi hitami) oraz wstrzelenie się z porodem w sezon wiosna-lato. Wówczas wyjście na spacer polega na przełożeniu noworodka z łóżeczka do wózka/ chusty i zagonieniu starszaków do ubrania butów.

Przy trzecim dziecku człowiek nie prasuje ubranek, z wyjątkiem tych kilku zabranych do szpitala (co by nas od razu do opieki społecznej nie zgłoszono). Nie bawi się w rozkładanie stojaka i szykowanie plastykowej wanienki, tylko myje dziecinę w zlewie. Zaoszczędzony czas przeznacza na oglądanie Smefrów ze starszakami.

Przy trzecim człowiek wreszcie asertywnieje**. Puszcza mimo uszu komentarze, że gdzie czapeczka i skarpetki, że ta malutka to chyba zmarzła/ się zgrzała/ już głodna (niepotrzebne skreślić), dając własnym dzieciom pierwszeństwo wytrącania się z równowagi.

Nie rozdziera szat, gdy czasem obiad dwudaniowy wygląda tak:

obiad-dwudaniowy


Już kwadrans po porodzie zaczyna bywać tu i tam, począwszy od codziennych rund po spożywczakach, poprzez przychodnie, poczty polskie, galerie handlowe, Macdonaldy, urzędy dzielnicowe, studia fotograficzne, osiedlowe pikniki i pogrzebowe msze. Dwustukilometrowe wycieczki do rodziny traktuje jako możliwość dwugodzinnego przesiadywania na kanapie (Cóż, że zaledwie samochodowej. Za to wygodniej. Trzeba tylko na taką podróż odpowiednio spreparować dzieci. Starsze przyćpać syropem, młodszą odurzyć mlekiem i mruczeniem silnika.) i już planuje kolejne, dłuższe eskapady - wszak trzeba królowe pokazać na tych wszystkich królewskich dworach w szerokim świecie.

Przy trzecim dziecku jest po prostu normalnie***.



* Wcięła mi się ta cała Fundacja z tą całą kampanią w publikację posta. Oj, wcięła. Trudno, jakoś to przeżyję. Zlękniona, że porwie mnie tsunami krytyki pt.: "Co żeśmy zdążyli zrobić, a czego nie" uroczyście oświadczam, że nikogo nie namawiam do urodzenia dziecka. Namawiam do urodzenia co najmniej trójki ;)

** Nie mówcie, że nie ma takiego słowa. To by oznaczało, że jesteśmy bardzo nieasertywnym narodem!

*** Choć, przyznam szczerze, cholera strzela mnie ciut większa, niźli dawniej bywało. Kładę to jednak na karb koktajlu z poporodowych hormonów oraz buntu dwu- i trzylatki.

17 komentarzy:

  1. hahahhaha .. to ja przy 1 miałam jak przy 3 ;P A 2 sie chowało samo (chyba ) Teraz ma 2 lata i nie daje sobie w kasze dmuchać .. no way about 3 :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tam, że no way. Wrzucę trochę zdjęć królewiątka, to opór zmięknie ;)

      Usuń
    2. Niestety mężu jest niereformowalny i 3 nie wchodzi w grę :P

      Usuń
    3. Ojoj, smuteczek :( Z trójką jest naprawdę fajnie!

      Usuń
  2. Pokłony biję pokorne.... ;-) Ale się uśmiałam! A najstraszniejsze jest to, że Tobie się śmiać nie chce!;-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tam, nie chce. Skrajnie zmęczony człowiek, tuż przed popadnięciem w obłęd, śmieje się bardzo często ;)

      Usuń
    2. O, o, ja tak wlasnie mam!:-)

      Usuń
  3. Opisz jak wygląda proces ćpania! Ja bym zastosowała u swoich, bo podróż z nimi śni mi się dwa tygodnie przed i miesiąc po!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Weźmisz czarno kurę, chorobę lokomocyjną i lekarza pediatrę. Po zamieszaniu uzyskasz receptę na narkotyczne cudo, dla niepoznaki zwane syropem (aktualnie królowe ćpają Polfergan).

      Kluczowe dla efektu przyćpania jest odpowiednie wyliczenie dawki. Jeśli w ulotce piszą "0,5 ml na kilogram masy ciała", to wyliczasz po 0,5 ml na kilogram i dla pewności dokładasz od serca po 1 ml na łebka. (Bez tego szarmanckiego gestu dziecię budzi się za szybko i zaczyna jęczeć, że długo jeszcze?/ płakać, że długo jeszcze?/ histerycznie drzeć się, że długo jeszcze?).

      Dawka wyliczona, pozostaje aplikacja. Wlewasz cudo do kielonków. Wołasz królową Wiktorię, wskazujesz na kielonek i instruujesz: "Wypij to". Królowa wypija.
      Wołasz królową Elżbietę, wskazujesz na kielonek i instruujesz. Że ma wypić. Że jak nie, to rozboli ją brzuszek. Że jak nie, to w ogóle nie pojedzie na wycieczkę. Że wydziedziczysz ją ze wszystkich włości i w dyby zakujesz. Po półgodzinnych "pertraktacjach" królowa wypija syrop (Wiki w tym czasie zaczyna już przysypiać pod drzwiami wyjściowymi).

      Ładujesz dzieci do wozu, znosisz cierpliwie kwadrans jazdy, w czasie którego potomni uskuteczniają zabawę w "Sto pytań do...", a potem delektujesz się ciszą przez godzinę, półtorej, a nawet dwie.

      Usuń
    2. Dziękuję za wyczerpującą instrukcję. Tylko kury mamy jedynie białe i brązowe, może dadzą radę? Jeszcze dodatkowo muszę zdobyć przytrzymywacz opadających śpiących w fotelikach głów, bo zazwyczaj to ja siedzę między nimi i trzymam, a ręce mam nienaturalnie wygięte.

      Usuń
    3. Biała kura da radę. A co do głów - Ela też śpi zawsze z karkozwisie. Wiki jakoś daje radę trzymać fason w aucie, ale Elunia prawie opiera sobie głowę na kolanach. Nie trzymam jej głowy - obie królowe wozimy w bagażniku ;)

      Usuń
  4. Może coś ze mną nie tak, ale jak tak sobie czytam ten post... to mi się coraz bardziej marzy rodzeństwo dla Pierworodnego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! Widzisz! A ja jeszcze nie opisałam, jak królowe przyjęły Annę! I jeszcze zdjęcia małych stópek nie wrzuciłam! Dziś próbowałam je zrobić, ale Ania strasznie ruchliwa, a aparat fotograficzny strasznie stary. Ale kiedyś wreszcie zrobię! I wrzucę tu, z dedykacją dla Cioci Wyluzuj! :)

      Usuń
    2. Bezwzględna! Nie masz litości...

      Usuń
    3. Litość? Czy to jakaś pochodna litu? ;)

      Usuń
  5. Ściskam mocno, czytam z przyjemnością :-)

    OdpowiedzUsuń

Ponoć milczenie jest złotem... ale w naszym królestwie preferujemy srebro. I gadulstwo :-)