czwartek, 11 września 2014

Niebieski parasol

Pokłóciły się o parasol.

Dzień był smętny, deszczowy. Królowe kapryśne. Na noże szło średnio co kwadrans. Za którymś razem poszło o ten parasol właśnie.

Fakt, że Ela nieco zbyt ostentacyjnie paradowała przed siostrą i ciut za głośno krzyczała Mam papapol! Mam papapol!. A potem jeszcze nim wywijała na lewo i prawo, śpiewając Waka, waka.

Na dekret królowej Wiktorii nie trzeba było długo czekać. Teras ja ce palasol! Daj mi go! - krzyknęła i ucapiła skarb z jednej strony. Z drugiej nadal trzymała go Elunia - i ani myślała puścić. Wirowały więc wokół niego przez czas jakiś.

Gdy stało się jasne, że fizyczna próba sił nie przyniesie rozstrzygnięcia, Wiki postanowiła wziąć Elę na litość - rozszlochała się, że pada deszcz i jej kapie na głowę. Ale Elżbieta pozostała nieczuła na niedolę nieszczęsnej siostry. Może wyczuła, że Wiki ściemnia - w salonie by jej na głowę miało kapać?

Przepychanki trwały dobre 10 minut. Potem szczęśliwie przedzierzgnęły się w wojnę o zimowe czapki, wygrzebywane z szuflad komody.

A królewski parasol nagle stracił swój czar i znów był tylko zwykłą, niebieską miską na pranie, porzuconą na progu łazienki.

4 komentarze:

  1. Zawsze tak robią, zawsze! Biją się o coś, kłócą - a po chwili porzucają, zajęci czymś innym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, gdy je zobaczyłam, walczące o tę miskę-niby-parasol, od razu przypomniało mi się, jak Twoi chłopcy pokłócili się o granie w gry na kartonowej konsoli i kartonowym telewizorze :)

      Usuń
  2. Hehe, każdy powód do darcia kotów jest dobry;-)

    OdpowiedzUsuń

Ponoć milczenie jest złotem... ale w naszym królestwie preferujemy srebro. I gadulstwo :-)