... jeść?
Długo szukałam takiego przysmaku. Bardzo długo. Zaczęłam już podejrzewać, że trafił mi się absolutnie wszystkożerny egzemplarz dziecka.
Pierogi z pokrzywami wcinała, aż jej się uszy trzęsły. Kotletami z kaszy gryczanej, brokułów i marchewki też nie pogardziła. Mięso trzeba przed nią chować - inaczej wrąbie wszystko, co znajdzie.
Dość długo przekonywała się do oliwek. Memłała jedną... i wypluwała. Następnego dnia znów memłała jedną i wypluwała. Po dwóch tygodniach takich zabaw wreszcie zjadła oliwkę (nie w sensie, że dwa tygodnie jedną mełła w buzi, tylko codziennie nową) i poprosiła o dokładkę. Od tamtej pory zawsze zjada ich pół opakowania. Na drugie pół rzuca się Wiktoria. Próbują też wypić pozostałą po oliwkach zalewę...
Na fali tych kulinarnych szaleństw, ugotowałam królowym owsiankę. Z rodzynkami (które Ela jada na tony), jabłkiem (uwielbia), miodem (również lubi) i szczyptą cynamonu (toleruje). Oczywiście na mleku (wypijane litrami). Płatki owsiane też chętnie jada - w zupie.
Naważyłam strawę, nałożyłam na wiedeńską porcelanę i zaprosiłam królowe na ucztę. Po trzeciej łyżce owsianki Elunia miała taką minę, jakby chciała na mnie nasłać Amnesty International. Zaś Wiktoria usilnie próbowała wydłubać z brei rodzynki, mrucząc pod nosem: "Nie lubię tego dania. Nie smakuje mi. Nie lubię tego".
I tak oto zostałam sama z wielkim garem owsianki. Skądinąd pysznej!
A budyń albo gotowane mleko lubią? Bo może winny jest pan Maillard i jego reakcja zmieniająca smak mleka?
OdpowiedzUsuńO, nie znałam tego pana! (Jakaż to humanistyczna ignorancja ze mnie wychodzi). A coś może być na rzeczy. Gotowanego mleka dziewczynki nigdy nie piły - serwuję im zawsze zimne, prosto z lodówki. A budyń robię taki wypaśny, z kakao i czekoladą, więc smaku mleka to w nim za wiele nie ma... Ale jeśli to nie pan Maillard, to może winne były grudki płatków owsianych. Następnym razem zmiksuję :)
Usuń