niedziela, 29 czerwca 2014

Monarchistyczne monologowanie

Sezon polowań zakończyłam na tarczy. Udało mi się złapać w sidła dyktafonu jedynie kawałek recytowanej Kaczki Dziwaczki, śpiew pierwszej strofy Piechotą do lata i początek Pałki-zapałki. Ach, i oczywiście Pana Hilarego. Tabuny Murzynków Bambo, Polaków małych, Kłamczuch i Jaworowych ludzi zwiały na Wyspy Bergamuta. Obawiam się, że wyemigrowali na dłużej. Obecnie w łaski królowej Wiktorii wkupiły się gitary. Czerwone. Sia la la la la la la la la la.


Coś tam jednak przecież uchwyciłam. Proszzz...

Nad geką, opopo kaka,
mimama Kaka Jaja.
Lek gaga kikać sie gegi,
gogiga pipi popipi.
Raś popo do...
Popopo kiko teja.
Tuś opopo biła apapa
popopo...
Apipi popo do papi
kukogać popopo gagi.

Oraz.

Nuf pipi maj...
I kikać mam...
Nuf pipi mi nokić (...) ny
Do lala, do lala, do lala
Pipipom Titi bebe łaaa
A a a a, je je je, u u u.

Spisując to, czuję się po trosze jak niedouczony tłumacz koreańskiego. Coś tam usłyszałam, coś tam zapisałam, jedna luka w tekście goni drugą, w jednej wersji królowa mówi teja, w drugiej - heha. To już staropolskie psałterze były łatwiejsze do obróbki.

(...)
Tymczasem królowa Elżbieta w swoich przemowach wyraźnie nadużywa wykrzyknień. "O jej!" - mówi, gdy coś ją zaskoczy. ""O jaaa!" - zachwyca się pińcet razy dziennie. "O ne!" - woła, by zaprotokołować sprzeciw. Wiktoria dorzuca glossa: "Ela powiedziała O nie! tak jak ciocia Tita".

I żebym za dziesięć lat nie pomyślała, czytając te słowa, że jedna królowa zasuwa mową wiązaną, a druga tylko jakieś "O, o, o" z siebie wypluwa, pragnę nadmienić, że młodsza monarchini dość swobodnie używa różnorodnych konstrukcji zdaniowych, ze szczególnym uwzględnieniem trybu rozkazującego. Co chyba dość naturalne u koronowanych głów.

Przejawia również skłonności do sadomasochizmu artykulacyjnego, powtarzając z lubością: kałuła*, kałuła, kałuła. Albo: wiłało ke**, wiłało ke, wiłało ke. Lub: jeśśś***, jeśśś, jeśśś. Za pół roku startujemy ze szczebrzeszynowym chrząszczem.

* Kałuża.
** Wylało się.
*** Jeść!

4 komentarze:

  1. Zawsze jestem rozłożona na łopatki, kiedy czytam cytaty z Wiktorii! W istocie, takiego języka nigdzie jeszcze nie uświadczyłam :-) u nas hitem ostatnich dni jest "pacant na kocyku" i "szczopa"-ot, taka zagadka dla was :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiktoriański rulez ;) Choć powoli zaczyna się robić jakby bardziej polskawy.
      To mi zagwozdkę dałaś! A to wierszydła, czy piosenki? Obstawiam "Na kanapie leży leń" i "Szczotka, pasta, kubek, ciepła woda". Ale nerki za to nie dam :)

      Usuń
  2. Niestety mój syn w charakter ma raczej wpisany pragmatyzm, żadne piosenki czy wiersze, ale książka o policjancie na motocyklu... no i pszczoły też tam występują :-) a na pieska u dziadków woła "Keksio" ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha! Dobre, "pacant na kocyku" :-D U nas pies to, jakże pragmatycznie, "cha-chał".

      Usuń

Ponoć milczenie jest złotem... ale w naszym królestwie preferujemy srebro. I gadulstwo :-)