sobota, 23 marca 2013

Cud nad Wisłą

Wczoraj dokonałam niemożliwego - w asyście Wikula wykąpałam Elę.
Zadanie to jest dość karkołomne, gdyż ponieważ nie używamy stojaka pod wanienkę. Plastikowe błękitne ustrojstwo wkładamy po prostu do naszej wanny i, zwieszeni nad jej brzegiem, kąpiemy Elciaka. Stojak pod wanienkę został oddelegowany na emeryturę, bo zachodziła obawa, że Wiki zbytnio by się nim interesowała (czyt. potrząsała/ przewracała/ wdrapywała się nań).
Drugie utrudnienie (a jakże, lubimy mieć pod górkę) - nie używamy fotelika kąpielowego, tylko dziecięcia swe trzymamy podczas kąpieli w rękach (tzn. Elę trzymamy, Wiki w wannie odstawia już przecież tańce-hulańce). Powiedziano nam wieki temu, na szkole rodzenia, że podczas kąpieli to rodzic ma być dla dziecka gwarantem bezpieczeństwa i oazą spokoju, a nie kawałek plastiku pod pupą i łopatkami - i jakoś tak się tej zasady trzymamy...
Trzecie utrudnienie to oczywiście Wikul. Albo plącze się pod nogami, albo przeciwnie, zaszywa w drugim końcu łazienki i majstruje coś przy pralce/grzejnikach/toalecie/koszu z bielizną/koszu na śmieci.
Zwisałam więc nad Elą, wygięta dość niekomfortowo, starając się nie wgnieść resztki biustu w brzeg wanny, a Wiki to przysiadała mi na piętach, to wtulała się w plecy, to znów napierała na mnie, tym razem czepiając się łokci, to trzaskała drzwiczkami pralki, to próbowała do niej wejść, to otwierała zabezpieczenia przy desce klozetowej... Jedną ręką podtrzymywałam Elę, drugą ją myłam, a obojgiem uszu nasłuchiwałam odgłosów dochodzących za moimi plecami, zgadując, czym aktualnie zajmuje się Wikciak.
Dziewczynki bawiły się, jak mniemam, całkiem dobrze. Ela nawet jakby cmokała, a Wiki wykazała daleko posunięty altruizm i postanowiła podzielić się z siostrą swoimi kąpielowymi zabawkami. Na Elę poleciały więc kolorowe kubeczki, gumowe kaczki i książeczki, a nawet nowa gąbka z Prosiaczkiem.
Podczas jednej krótkiej kąpieli młodszej córki mogłam więc:
  1. porozciągać kręgosłup (wygibasy nad wanną),
  2. potrenować bicepsy (utrzymywanie ponad 6 kg...),
  3. przetestować słuch (dopasowywanie dźwięków do wyposażenia łazienki),
  4. poćwiczyć refleks (łapiąc w locie te kąpielowe badziewia, wrzucane do wanienki przez Wikula).
I jak tu narzekać na kierat i nudę przy tzw. siedzeniu w domu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ponoć milczenie jest złotem... ale w naszym królestwie preferujemy srebro. I gadulstwo :-)