Ozdrowieliśmy więc po ziemniakach-nieziemniakach, wpadliśmy do placówki na pasowanie przedszkolaków (plus minus jeden dzień) i zapadliśmy na nową zarazę, powszechnie zwaną glutem i kokluszem. Ozdrowieliśmy, wpadliśmy do placówki na jeden dzień i wróciliśmy z większym glutem, intensywniejszym kokluszem, zapalaniem pęcherza, stanem zapalnym ucha oraz gorączką. Zarazy porozdzielały się dość równomiernie na wszystkie królowe. Dziś, gdy chciałam już otrąbić wielki powrót do zdrowia, powrócił nieurok.
***
- Lo siento, Madame Gazelle, me duermo mucho - powiedział z ekranu Pedro Kucyk*.
- Elu, wiesz, Pedro się spóźnił na wycieczkę, bo za długo spał - objaśniła Wiktoria tonem mentora.
- Taaaak, Wikulku, Pedro za długo spał!
***
Wiktoria przeżywa lekką fascynacje Kubą Rozpruwaczem. Z zapartym tchem opowiada, jak to Kuba R. rzucał na placyku łopatką, albo jak chowali się w zaroślach, żeby nie znalazły ich panie nauczycielki. "I wiesz, siedzieliśmy w tych krzakach tak cichutko, cichutko!".
Do przemyślenia: może warto kupić krzak do salonu?
***
- Mięsko.
- O, a z czym?
- Samo.
- Samo mięsko było na obiad? Może z ziemniakami?
- Nie.
- Z kaszą?
- Nie.
- Z ryżem?
- Nie.
- A może było w sosie?
- Nie. Nie było w sosie. Było w talerzu.
***
- O, Wikulku, zjadłaś śliwki w przedszkolu?
- Nie, nie zjadłam.
- Spróbowałaś tylko?
- Nie, nie spróbowałam.
- To skąd wiesz, że ci smakują?
- Nooo. Po prostu. Popatrzyłam na nie i pomyślałam: "Ach, jakie do pyszne!"
* Czy jakoś tak. Nie jestem jeszcze na tak wysokim poziomie językowym, jak królowe.
Znajomość języków obcych u Królowych zachwyca mnie za każdym razem :D
OdpowiedzUsuńU nas ospa nr 2 się kończy .. 4tygodnie w domu poskutkowały zaopatrzeniem szafki kuchennej w melisę o smaku pomarańczy , braku reakcji na słowo -klucz " mama " i kompletnym brakiem koncentracji gdy nastanie cisza :) Pozdrawiam serdecznie z równie szalonej posiadłości :)
Mnie też zachwyca ten ich hiszpański, tym bardziej, że ja jestem językowa noga największego kalibru. Iluż ja się języków nie uczyłam w życiu! Angielskiego - od pierwszej klasy podstawówki - zakumałam go dopiero na studiach. Z francuskiego miałam w szkole lufę. Najlepiej szło mi z niemieckim, ale nie była to moja zasługa, tylko szkoły. Niemieckiej szkoły, do której przez pewien czas chodziłam, gdym mieszkała w pewnym doliniastym kraju. Z hiszpańskiego też jestem takim mistrzem, że trzy-i czterolatka mnie doganiają :) Tak więc geny poliglotyzmu muszą pochodzić z wcześniejszych pokoleń naszego rodu :)
UsuńA może po Tatusiu??? :)
Usuń