Banda jest silna. Załapali się do niej i Leon Zawodowiec, i Frank Underwood, i Zofia (plus cały jej świat). Oraz oczywiście królowe. Obie. Nie wiem, czy już słać nauczycielkom kondolencje, czy poczekać, aż się dzieci jeszcze trochę rozkręcą?
Tak, Wiktoria i Ela chodzą do jednej grupy przedszkolnej. Nie, nie jest to prywatna placówka. Normalny państwowy moloch. A jednak w tym państwowym molochu, w wyniku różnorodnych zawirowań biurokratycznych, powstała grupa, w której różnica wieku między przedszkolakiem najmłodszym a najstarszym wynosi dwa lata bez kilku dni. Pieję z zachwytu. Toż to prawie jak montessori. Mój przedszkolak najmłodszy również jest wielce zadowolona.
Codziennie o 7.50 (Masakra! Toż to środek nocy! !@#$%) robimy zbiórkę przed klatką i całą brygadą lecimy do placówki. Najpierw, na rowerach i hulajnogach, gnają dzieci, za nimi, z wywieszonymi jęzorami, lecimy my, brać sąsiedzka.
Adaptacja przebiega przewidywalnie.
Pierwszy tydzień.
Ela: Mamo, czy mogę dziś nie iść do przedszkola?
Wiki: Mamo, czy mogę dziś spać w przedszkolu?
Drugi tydzień.
Wiki: Mi się w ogóle nic nie podoba w tym całym wielkim przedszkolu! Nie chcę tam iść!
Ela: A ja bardzo chcę iść do przedszkola! No świetnie, prawda?!
Każdy dzień niesie coś nowego. Na przykład dnia drugiego, w szatni, w siateczce przy Eli szafce, zastałam pantalony ubrudzone, pardon my french, kupą. Zajrzałam do sali dziewczynek. Nauczycielka zarwała się z miejsca na mój widok. O-oł, źle to wygląda...
- Ja nie mogę z tą Elą! - zawołała, a mi już serce stanęło i mina rzedła, już czekałam na wykład, jak to dziecko nieodpieluchowane i dzikie, patologia normalnie, itede. A tymczasem... - Ona jest fantastyczna! Przy posiłkach nakłada siostrze jedzenie na talerz. Rządzi całą grupą! To nasza pierwsza dyżurna! - relacjonowała mi nauczycielka w zachwycie.
Zachwyt jej niedługo minie, to pewne. Elżbieta bowiem to zwierzę rogate. Milutkie, słodziutkie i rozczulające, ale rogate. W dodatku bardzo odporne na próby temperowania. Po cichu liczyłam, że może przedszkole tego i owego ją nauczy, ale moje nadzieje szybko się rozwiewają. Oto bowiem panie donoszą, że:
- królowa nie pozwala sobie pomóc, wspinając się na wyżyny jasamizmu,
- jeśli pomoc zostanie jej udzielona (choć, Elu, podciągnę ci rękawki), królowa momentalnie przywraca poprzedni porządek rzeczy (a potem, przy myciu rąk, moczy bluzkę po pachy).
Cóż poza tym? Ano. Królowe robią nas wszystkich w bambuko.
Nauczycielce wmawiają, że nie wiedzą, które buty są ich - fakt, w wakacje często chodziły boso, ale gdy ma się JEDNĄ parę butów, choćby i tylko stojących na szafce w przedpokoju, to przecież wie się, jak ta para wygląda, nieprawdaż.
Mnie sprzedają codziennie inną historię.
O tym, jak to chodziły po przedszkolu i zwiedzały sale na piętrze. Że to bujda, zorientowałam się dopiero przy opowieści o sali tygrysków. W przedszkolu nie ma bowiem takiej grupy...
Albo o tym, że był koncert. Kto grał? Królowa Wiktoria. Na czym? Na flecie. A jak wygląda flet? Jak takie klapki.
Najgorzej zaś jest z jedzeniem.
Ja: Co dzisiaj jadłyście?
Wiki: Ja wszystko zjadłam.
Ela: Ja nic nie jadłam.
Pani: Jedzą. Wiki tak w miarę. Ela bardzo, bardzo dużo.
Ja: A dziś, co jadłyście?
Chórem: Dziś tylko jabłko.
Tymczasem na brodach widnieją ślady po surówce z marchewki, a bluzki i czupryny pachną im pomidorówką.
hahahhaha popłakałam się :)) Ja widzę że z moją drużyną to ja mam lajcik :) A co na to Księżniczka Anna? ;)
OdpowiedzUsuńKrólowa Anna nieco zagubiona w sytuacji. Dziwi ją cisza i spokój, czasem dziwi ją tak bardzo, że aż nie pozwala zasnąć. Kładę ją wtedy w łóżku Wiki, gdzie, odurzona zapachem siostry, Anula błogo zasypia.
UsuńHahahah to jest patent :D
Usuńjeżeli to są tylko tego typu akcje, to jednak fajnie się zaczęła przedszkolna przygoda :-) super, że dziewczyny są razem!
OdpowiedzUsuńmoja córka też ściemnia mnie równo - aż się boję pomyśleć co opowiada paniom...
chociaż one podkreślały: nie wierzcie we wszystko, co dzieci mówią o przedszkolu, a my nie będziemy wierzyć we wszystko, co mówią o Was i Waszym domu ;-)
Właśnie nie wiem, czy naszepanie też znają tę prawidłowość. O nierozpoznawaniu butów mówiły ze śmiertelną powagą ;)
UsuńNo, kochana, to ja widzę, że przy takich akcjach opowieści blogowe będą kwitnąć:-)) Uwielbiam Twoje królowe!
OdpowiedzUsuń