Najpierw cieszymy się, że po kilku(nastu) dniach prężenia się, wicia i wycia niemowlę wymęczy wreszcie to i owo. Potem, że to i owo robi plum! do fioletowego tronu lub studni czasu.
Niektórzy (głównie nieletni) obywatele stada cieszą się również niezmiernie, gdy kupa:
- nagle ląduje na dywanie,
- toczy się po podłodze,
- wypada przez nogawkę spodenek, czy
- odnajduje się raptem na poduszce*.
Nieco mniejszą radością napawa nas komunikat "Mamo, zlobiłam kupę" dobiegający z wanny wypełnionej po brzegi wodą, dziećmi i truskawkową pianką do mycia. (Chwilę później okazuje się, że to fałszywy alarm. Żarcik, znaczy się, taki. Nic, tylko boki zrywać).
A bywa i tak...
Królowe tronowały sobie w przedpokoju. Pierwsza podniosła się Elunia.
- Zobacz, Wikulku, ja już zrobiłam kupę.
- Już? Tak szybko?
- Taaak. Zobacz, jak duża kupa.
- O tak, wielka! Jak u starego strażaka!
- No, bo ona jest megan.
* Akurat ta atrakcja przydarzyła się w sąsiednim królestwie...
Bardzo intensywnie nocnikuję Pszczołę, wszak ma już ponad dwa lata i najwyższa pora ku temu. Dopiero od niedawna sygnalizuje potrzeby, a i to nie zawsze, w ferworze walki siku i kupa lądują gdziebądź.. Ostatnio siedziała razem z Biedroną (4 lata)- młodsza na nocniku, starsza na sedesie i rozmawiały. Kiedy usłyszałam "ej, Pszczoła, wyzuć kupstala na ziemię i lozdeptaj"..yyyh. Pardon, muszę - my, matki, mamy prze-sra-ne. I to mega(n).
OdpowiedzUsuńu nas walka była ciężka .. ponad pół roku .. ale się udało ufff....
OdpowiedzUsuń